Ważny temat   
KATOLIK WOBEC WYBORÓW POLITYCZNYCH
Dodano dnia 06.07.2020 08:53
Wybory polityczne to ważne wydarzenie, które nie może być obojętne katolikom. Zwłaszcza w obecnej rzeczywistości. Dlaczego? Bo jesteśmy świadkami jak pewne ugrupowania, które startują w wyborach, dokonują zorganizowanego i zmasowanego ataku na zasady chrześcijańskiego ładu moralnego (aksjonormatywnego). Cele te realizują poprzez: szerzenie homopolityki, ideologii gender, niszczenie normalnej rodziny, popieranie aborcji czy dokonywanie profanacji świątyń i obrazów Matki Bożej. Praktyki takie należy jednoznacznie określić jako barbarzyństwo. A obecna opozycja w Polsce nie oponuje przeciwko tym zachowaniom. Wprost przeciwnie: wielu jej przedstawicieli popiera je różnymi sposobami i niemądrymi, kłamliwymi interpretacjami, np. powołując się na tzw. wolność artystyczną, czy pokazując swoją ignorancję, gdy niezgodnie z prawdą stawia się znak równości między biblijną tęczą a tą, która widnieje na fladze ruchu gejowskiego oraz na sprofanowanym wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej.

 

Ze strony reprezentantów „tęczowo-bananowej" koalicji mamy do czynienia z milczącą, a nawet zwerbalizowaną aprobatą dla akcji ośmieszania treści i symboli religijnych. Bluźniercze ekscesy pseudoartystów, promowanie antychrześcijańskich zachowań w mediach, teatrach, muzeach itp. są przykładami agresywnego sekularyzmu, wręcz perwersji ze strony rzeczników barbarii. Choć ci, którzy je urzeczywistniają i akceptują mienią się zwolennikami tolerancji, wolności słowa, demokracji i konstytucji. Warto zatem zastanowić się, jakimi zasadami powinien kierować się wyznawca Chrystusa w lokalu wyborczym, skoro antykatolickość stała się dla wielu przedstawicieli obecnej opozycji sposobem na prowadzenie kampanii wyborczej.

 

Polityka i wybory w świetle społecznego nauczania Kościoła

 

Katolicy jako członkowie Kościoła są równocześnie obywatelami państwa, należą do różnego rodzaju społeczności, stowarzyszeń, partii. We wszystkich tych wspólnotach prowadzą działalność społeczno-polityczną. Jednak w strukturach tych nie reprezentują oni oficjalnie Kościoła jako wspólnoty zbawienia, nie występują w Jego imieniu. Ich działalność polityczna, społeczna, gospodarcza czy kulturalna nie jest, w myśl tego założenia, działalnością Kościoła. Choć oczywiście jako katolicy mogą przynosić Kościołowi honor, jeżeli ich działanie jest szlachetne lub ujmę, gdy jest niegodne, destrukcyjne. Dlatego istotne jest, aby katolik jako działacz społeczno-polityczny, nie akceptował materialistycznej koncepcji człowieka i historii, oraz eksponował znaczenie kategorii moralnych w polityce i gospodarce. Chodzi zatem o kierowanie się przekonaniem, że polityka nie jest sposobem wynajdywania najwygodniejszych dla siebie czy swoich najbliższych rozwiązań, ale jest postawą, która podlega porządkowi etycznemu oraz jest służbą na rzecz określonego dobra wspólnego. Chrześcijanin bowiem nie może wyrażać zgody na to, żeby sfera polityki była podporządkowana zasadzie użyteczności (utylitaryzmowi), a moralność (np. kwestia życia człowieka nienarodzonego) stanowiła wyłącznie problem prywatny. Taką dychotomię należy zdecydowanie odrzucić. Politykowi-chrześcijaninowi musi być obcy tego rodzaju pragmatyzm. Katolikiem jest się nie tylko w kościele czy własnym domu, ale także podczas pełnienia różnych funkcji w życiu publicznym czy zawodowym. Swoich przekonań religijnych i moralnych nie zostawia się wraz z płaszczem w szatni Sejmu, Senatu czy Parlamentu Europejskiego.

 

Istotą społecznego nauczania Kościoła jest wskazywanie ogólnych społecznych zasad, a nie konkretnych rozwiązań czy modeli ustrojowych państwa. Dlatego Kościół nie przedstawia żadnych przedwyborczych list. Biskupi ani inni duchowni nie ubiegają się o mandaty w parlamencie europejskim czy polskim, a także nie uczestniczą w sprawowaniu władzy państwowej czy samorządowej. Z drugiej jednak strony, Kościół jako obrońca ładu moralnego nie może milczeć, gdy proklamowane i realizowane są w życiu społeczno-politycznym bezbożne i obłąkańcze ideologie, doktryny, które niszczą życie ludzi i narodów, wolność religijną, rugują Boga i wartości chrześcijańskie z życia publicznego, traktują katolików jako obywateli drugiej kategorii. Takie sytuacje determinują zabranie głosu np. przez Stolicę Apostolską. Przykładem takich działań i ocen było potępienie przez papieża Piusa Xl włoskiego faszyzmu w 1931 r., czy narodowego socjalizmu i komunizmu w 1937 r. „Ingerencje" te są podejmowane przez Kościół ze wzglądu na to, że realizacja powołania i ostatecznego celu życia człowieka jest zagrożona przez rozpowszechnienie się i dominację antychrześcijańskich orientacji. Ponadto papieże podejmują pewne działania w zakresie kwestii praktycznych w duchu, jak to się mówi, ratione peccati (z racji grzechu). Dzieje się tak wówczas, gdy integralny rozwój człowieka nie jest możliwy ze względu na szerzenie się demoralizacji, różnych wynaturzeń, patologii i obrzydliwości. Egzemplifikacją takich działań, podejmowanych w duchu tzw. ekologii moralno-duchowej życia ludzkiego (czyli jego ochrony), była działalność Jana Pawła II, która dotyczyła uzasadnienia, treści i obrony podstawowych praw człowieka.

 

Jeśli Kościół nie proponuje konkretnych modeli ustrojowych, to nie oznacza, że nie wolno mu nie uwrażliwiać ludzkich sumień na społeczne zasady. Wprost przeciwnie: jest wręcz zobligowany (np. papież czy poszczególne episkopaty), by takie reguły czy normy nieustannie propagował w życiu publicznym. Zasad tych jest wiele. Wspomnijmy tu o dwóch z nich. Po pierwsze, chodzi o zasadę godności osoby. Wynika z niej, że nie może być prawdziwej i autentycznej demokracji bez szacunku i poszanowania życia oraz godności każdego człowieka od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci. Drugą koronną zasadą społecznego nauczania Kościoła jest pojęcie dobra wspólnego. Jego sens sprowadzenia się do stwierdzenia, że ostatecznym celem władzy jest dążenie do tego, aby każdy człowiek miał możliwość: uczestnictwa w tym dobru, jego pomnażania i jednocześnie korzystania z niego. Oznacza to, że nie może być z tej racji obywateli pierwszej i drugiej kategorii, ludzi uprzywilejowanych i zmarginalizowanych, czy stosowania bezpodstawnych podziałów na „panów", elity i ciemnogród, moherów.

 

Po II wojnie światowej biskupi polscy w sposób wyraźny i klarowny przypomnieli o obowiązku uczestniczenia przez katolików w wyborach. Uczynili to w 1946 roku, przed wyborami do Sejmu, które miały się odbyć w styczniu 1947 r. 

Stwierdzili wtedy m.in., że:

 „1. katolicy jako członkowie społeczności państwowej mają prawo do wypowiadania swych przekonań politycznych.

 2. Katolicy mają prawo głosami swoimi rozstrzygać o najbardziej podstawowych prawach polskiego życia publicznego. 

3. Katolicy mają obowiązek obywatelski, narodowy i religijny wziąć udział w wyborach. 4. Katolicy nie mogą należeć do organizacji ani do partii, których zasady są sprzeczne z nauką chrześcijańską lub których czyny i działania zmierzają w rzeczywistości do podważenia etyki chrześcijańskiej.

 5. Katolicy mogą głosować tylko na takie osoby, listy i programy wyborcze, które nie sprzeciwiają się katolickiej nauce i moralności.

 6. Katolicy nie mogą oddawać swych głosów na kandydatów z takich list, których programy albo metody rządzenia są wrogie zdrowemu rozsądkowi, dobru narodu i państwa, moralności chrześcijańskiej i światopoglądowi katolickiemu.

 7. Katolicy powinni głosować tylko na kandydatów o wypróbowanej uczciwości i prawości, zasługujących na zaufanie i będących godnymi przedstawicielami dobra narodu, państwa polskiego i Kościoła. 

8. Katolicy nie mogą powstrzymywać się od głosowania bez słusznej i rozumnej przyczyny. Każdy bowiem głos oddany wedle powyższych wskazań pomaga dobru powszechnemu albo przeszkadza złu" (Orędzie Episkopatu Polski w sprawie wyborów do Sejmu. Jasna Góra, 10 września 1946).

 

Z listów pasterskich Episkopatu Polski, także tych wydanych po 1989 r. wynika, że nieuczestniczenie w wyborach jest brakiem odpowiedzialności za dobro wspólne narodu i państwa i „stanowi poważny grzech zaniedbania". Szczególnie dotkliwe są skutki tego grzechu w sytuacji ataku sił liberalnych i lewackich na wartości chrześcijańskie, a nierzadko także na narodowe, które są rdzeniem systemu demokratycznego. Z tej racji warto pamiętać o słowach Jana Pawła II, że demokracja bez wartości podstawowych prędzej czy później degeneruje się, a nawet przeradza się „w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm" (Centesimus annus, nr 46).

 

Zachowanie przy urnie wyborczej a wartości chrześcijańskie


Należy zauważyć, że propozycje czy programy wyborcze eksponowane przez partie czy kandydatów można podzielić na pewne segmenty, które obejmują kwestie: moralne, społeczne (ewentualnie socjalne) i gospodarcze. Jeśli chodzi o kategorie gospodarcze i społeczne, to dopuszczalne jest zajmowanie przez katolików różnych stanowisk, a ich zróżnicowane poglądy mogą znajdować swoje odzwierciedlenie w postaci głosowania na kandydatów pochodzących z różnych partii, koalicji, którzy prezentują odmienne wizje urządzania życia ekonomicznego państwa. Takie podejście nie wyklucza oczywiście rzetelnej analizy owych treści społeczno-gospodarczych, jakie oferują poszczególne ugrupowania. Chodzi o to, by nie doszło do takiego paradoksu, że poprzez oddanie na nie głosu nastąpi realizacja destrukcyjnej dla państwa czy gospodarki narodowej polityki.

 

Natomiast w odniesieniu do kwestii moralnych nie ma miejsca na żadne kompromisy. Oznacza to, że katolik nie powinien głosować na partię czy koalicję, która afirmuje np. zabijanie człowieka nienarodzonego, zgadza się na eutanazję lub chce legalizacji związków homoseksualnych i zrównania ich w prawach z małżeństwami, czy popiera ideologię gender, skrajny feminizm. Wyznawcy Chrystusa nie mogą być obojętne praktyki, w wyniku których rudymentarne wartości są „zagłuszane" we wspólnocie politycznej (państwie) czy wręcz rugowane z życia społecznego. Chodzi np. o takie kategorie aksjologiczne jak: miejsce dla Boga w życiu publicznym, wolność religijna, sakralny wymiar życia ludzkiego w społeczeństwie, afirmacja normalnej rodziny.

 

Analizując to, co obecnie dzieje się w Polsce, w kontekście wyborów, trudno zaakceptować taką sytuację, gdy antykościelność (czy wręcz antykatolickość) stała się dla wielu przedstawicieli obecnej opozycji w Polsce metodą na prowadzenie kampanii wyborczej. Dla niektórych ludzi tego rodzaju zachowania „totalsów" przypominają „minione" czasy i czują się przez to upokorzeni, bo jakby wraca „stare". Z tej racji osoby te, które doświadczyły czasów PRL, obecną falę zelżywości i pogardy ze strony reprezentantów „tęczowo-bananowej" koalicji porównują z najczarniejszym rozdziałem komunistycznych prześladowań Kościoła i wiary. Świat wartości, preferowany przez nauczanie Chrystusa i Jego Kościoła, jest niemal w każdej epoce przedmiotem agresji i nienawiści ze strony np. wszelkiego lewactwa czy skrajnego liberalizmu. Dlaczego? Bo aksjologia chrześcijańska przeszkadza tym ideologiom w realizacji ich wynaturzonych celów. W ten sposób treści religijne, ale i ludzie konsekwentnie wierzący są zawadą przez sam fakt, że nie chcą uczestniczyć w oferowanym złu i obrzydliwościach. Dlatego w konsekwencji mamy do czynienia z tym zmasowanym i zorganizowanym atakiem na to, co chrześcijańskie. We współczesnej Europie, ale stopniowo w Polsce, usiłuje się wyrzucić chrześcijaństwo i Chrystusa z forum życia publicznego. Różne zapisy prawne spychają wyznawców chrześcijaństwa na margines społeczeństwa; następuje ich prześladowanie i dyskryminowanie. Agresywny sekularyzm nie dopuszcza, aby ludzie z poglądami konserwatywnymi wygłosili prelekcje na wyższych uczelniach (swego czasu zakazu tego doświadczył nawet papież Benedykt XVI, któremu nie pozwolono, aby wystąpił z wykładem na rzymskim uniwersytecie). Natomiast bez żadnych problemów zezwala się na takie prezentacje neomarksistom i libertynom, jak np. na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Warto zatem pamiętać, że spełnienie - w kontekście wyborów - obywatelskiego obowiązku (o którym wspominają biskupi polscy), nie polega na samym tylko pójściu do lokalu wyborczego, skreśleniu krzyżyka i wrzuceniu głosu do urny. Ale istotne jest, aby najpierw dobrze rozpoznać sytuację i zorientować się w miarę możliwości, jakie poglądy - zwłaszcza te dotyczące moralności, szacunku dla ludzkiego życia, rodziny, edukacji dzieci i młodzieży itp. - głoszą kandydaci i reprezentowane przez nich ugrupowania. Dlatego z perspektywy wspomnianych zasad z zakresu społecznego nauczania Kościoła, katolik-wyborca powinien wnikliwie poznawać programy partii, koalicji idących do wyborów i oceniać je w sumieniu, zgodnie z obiektywnymi zasadami etyki i moralności chrześcijańskiej. Trudno w tej sytuacji pojąć, patrząc na zachowania niektórych działaczy PSL, jak można identyfikować się z nauczaniem Kościoła i działać w parafii, a jednocześnie startować pod szyldami koalicji programowo sprzeciwiającej się temu przepowiadaniu.

 

Niezwykle ważne jest również, aby wyznawca Chrystusa sprawdził, przed wrzuceniem swojego głosu do urny, jakie miejsce w życiu publicznym przyznają katolikom partie startujące w wyborach. Czy nie dążą do publicznego okazywania pogardy dla przekonań katolików, praktyk i symboli religijnych? Czy czasami nie chcą wyrugować chrześcijańskich wartości i norm z dyskursu publicznego i zamknąć je w przysłowiowej zakrystii czy w sferze prywatnej (czterech ścianach domu) i zmusić przez to katolików do wyrzekania się swoich poglądów podczas aktywności zawodowej czy społecznej? Godne uwagi jest także inne jeszcze pytanie: jaki stosunek mają kandydaci, partie i koalicje do wolności religijnej, która jest sprawdzianem demokracji, czy do „klauzuli sumienia" (chodzi o regulację prawną, zgodnie z którą np. lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń niezgodnych z jego sumieniem, np. przeprowadzenia aborcji)?

 

Są to fundamentalne kwestie, które katolik musi wziąć pod uwagę zanim wrzuci głos do urny wyborczej, by potem nie mieć wyrzutów sumienia, że uczestniczył w popieraniu zła, wynaturzenia i wszelkich obrzydliwości (np. grzechu sodomskiego), jakie widnieją w ofertach pewnych partii czy koalicji. Trzeba zatem sprawdzić, czy to, co dla nas jako katolików jest zasadnicze i istotne - jest ważne także dla partii czy koalicji, na którą zamierzamy głosować. Należy więc zdobyć jak najwięcej informacji o politykach, których zamierzamy „wynająć" do rządzenia. Następnie po takiej solidnej analizie, refleksji czy uczciwym namyśle możemy dopiero oddać głos zgodny z sumieniem. Bo nierzadko zdarza się, że katolicy po Mszy św. udają do lokalu wyborczego i głosują na tych, którzy głoszą barbarzyńskie, antychrześcijańskie poglądy. W takiej sytuacji chyba lepiej by było, aby w ogóle nie brali udziału w wyborach.

 

Katolik zatem powinien wybierać te propozycje polityczne, które są zgodne, albo przynajmniej nie są sprzeczne, z wiarą katolicką i naturalnym prawem moralnym. Wyznawca Chrystusa, aby nie popaść w duchową i moralną schizofrenię, nie może popierać ideologii, które kolidują z Dekalogiem, nauczaniem Kościoła i stanowią rodzaj destrukcji dla cywilizacji chrześcijańskiej. Trzeba zatem wspierać tych kandydatów, którzy najpełniej reprezentują bliski nam świat wartości, a więc należy zagłosować na takie osoby, które są gotowe do bycia świadkami chrześcijańskiego ładu moralnego we współczesnym świecie, Europie i Polsce. Chodzi zatem o takich, którzy swoim życiem głoszą, że nie wszystko jest relatywne i zmienne; którzy „nie depczą przeszłości ołtarzy", ale okazują „im cześć", oraz są przekonani, że wiara nie jest sprawą prywatną i we wszystkim, co dotyczy kwestii publicznych, nie należy ją umieszczać na wieszaku jak płaszcz. Trzeba zatem wybierać ludzi: opowiadających się za prawdą w najtrudniejszych sytuacjach, kompetentnych, uznających prymat wartości etycznych oraz akcentujących potrzebę integralnego rozwoju osoby ludzkiej, gotowych służyć wspólnemu dobru, podporządkowując mu swoje korzyści, ambicje i wszelką prywatę. Czy są jeszcze tacy kandydaci, którzy spełniają tego rodzaju kryteria? Szukajmy ich wytrwale jako wyborcy.

 

Jednocześnie zajęcie takiej postawy przez nas jako elektorat oznacza powiedzenie w sposób zdecydowany przy urnie wyborczej: non possumus wszelkim barbarzyńcom, aktywistom dyktatury relatywizmu, skandalistom wyzwolonym od jakichkolwiek zahamowań moralnych, którzy zamiast siły argumentu stosują argument siły i odpowiadają agresją, nienawiścią na wszystko, co im się sprzeciwia. Ponadto należy nieustannie przypominać, że z wolnością idzie w parze odpowiedzialność. I kiedy wolność staje się „wolnością nieodpowiedzialną" to wtedy występuje, jak rzeki z brzegów, i powoduje powódź, katastrofę w życiu jednostki czy wspólnoty. Wolność nieodpowiedzialna („praktykowana" przez wielu tzw. artystów, mainstream mediów, celebrytów) jest samowolą. A każda samowola, podejmowana w imię rzekomej tolerancji, niszczy swoją działalnością czy przekazem (pokazami barbarzyństwa i chamstwa) wolność, wrażliwość drugiego człowieka, rani i bezkarnie obraża jego uczucia, m.in. religijne, oraz wszystko to, co dla niego jest święte, nienaruszalne.

 

****

 

Nie napawa optymizmem sytuacja, gdy dochodzi do profanowania Obrazu Czarnej Madonny, agresji i fizycznych ataków na kościoły, czy ludzi wierzących (zostali nazwani „świniami w błocie"), a katolicy w przeważającej większości zachowują milczenie i nie podejmują żadnej reakcji. Świadczy to niezbyt dobrze o ich świadomości i formacji religijnej oraz apostolacie. Innymi słowy, jest zastanawiające: dlaczego ten demonstrowany i realizowany przez barbarzyńców brak szacunku dla symboli, obiektów religijnych czy miejsc kultu oraz ich znieważanie - nie wywołuje powszechnego oburzenia i protestów wśród polskich wyznawców Chrystusa oraz jest tak mało składanych z tej racji pozwów do sądów przez różne struktury i organizacje katolickie. Przecież to znieważanie przedmiotów czci religijnej czy świątyń stanowi konieczną przesłankę do zaistnienia przestępstwa: obrazy uczuć religijnych katolików, za którą grożą konkretne sankcje.

 

Stąd wychodząc poza reguły publicystyki, warto sformułować następujący apel: nie dajmy się zamknąć ze swoją wiarą w zagrodzie „prywatności". Katolicy nie mogą być milczącymi i biernymi owieczkami w życiu publicznym, także podczas wyborów. Nie można siedzieć z założonymi rękami, ale należy walczyć o prawdę i swoje prawa. Musimy wyjść na ulice i modlić się o nawrócenie publicznych bluźnierców, prowokatorów czy profanatorów oraz dokonywać ekspiacji (zadośćuczynienia, wynagrodzenia) za wszelkie obelgi i zniewagi wyrządzone Bogu i Matce Bożej, bo skutki tych profanacji spadną na cały nasz Naród. Musimy paść na kolana i modlić się, by miłosierny Bóg nam przebaczył i zachował nas od kary. Postulat ten odnosi się do wszystkich: świeckich i duchownych. Domagamy się bardziej zdecydowanego głosu ze strony polskiego Episkopatu. Bo taka pasywność nas jako katolików, na obecnym „wirażu dziejów" czy wręcz wojny cywilizacyjnej, jest bardzo niebezpieczna, jeśli chodzi o zachowanie istoty chrześcijańskiego ładu moralnego. Jest afirmacją zła oraz stanowi rodzaj zdrady najświętszych wartości.

Otwierany 1114 razy Źródło: parafiaklwow.pl/ Autor: Red. ParafiaKlwow.pl
Ocena   
  Zarejestruj / zaloguj się, aby oceniać
Komentarze   
Do tej pory nikt nie komentował
Twój komentarz   


Logowanie
Login
Hasło
Zakładanie konta
Wyróżnione teksty
Galeria naszego kościoła