Ważny temat   
Gdy seksedukatorzy zapukają do drzwi szkoły
Dodano dnia 22.08.2019 09:12

W nadchodzącym nowym roku szkolnym wraz z pierwszym dzwonkiem w klasach pojawią się nie tylko uczniowie, ale i organizacje oferujące tzw. edukację seksualną, pisaną wedle szkodliwych wzorców WHO. To realny scenariusz i trzeba zachować czujność. Zaapelowali o nią m.in. hierarchowie Kościoła katolickiego. Bierność rodziców może oznaczać, że znajdziemy się w nowej rzeczywistości, w której dzieciom, wbrew woli rodziców i na przekór wyznawanym wartościom, przekazywane będą treści szkodliwe. Doświadczenie Zachodu uczy, że wtedy na opór może być już za późno.

 

 

Jak ocenił dr Tymoteusz Zych, wiceprezes Instytutu Ordo Iuris, głos Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski jest ważny i wpisuje się on w działania związane z uświadamianiem co do praw przysługujących rodzicom, które od lat podejmowane przez Instytut. Niestety rzeczywistość w tym zakresie skrzeczy: prawa rodziców są ignorowane, a szereg przepisów w tym zakresie funkcjonuje jedynie na poziomie litery prawa, bo w praktyce nie są one respektowane. To dotyczy np. sposobu w jaki uzyskiwane są zgody Rady Rodziców na przeprowadzenie zajęć dodatkowych prowadzonych na terenie szkoły, a realizowanych przez organizacje zewnętrzne. Nie przestrzega się też zasady, że na każde zajęcia nieobowiązkowe powinna być wyrażona zgoda rodziców (po przedstawieniu programu zajęć). Wiele szkół traktuje problem „hurtowo". - Rozpowszechnionym zjawiskiem jest, że takie zgody są składane „z góry", na cały rok. Sprawę załatwia się niejako „hurtowo" i w efekcie rodzic jest przekonany, że zgodził się na udział dziecka np. np. w kółku szachowym, a dziecko - potencjalnie - może wziąć udział w zajęciach z edukacji seksualnej - zauważył dr Zych.

 

W ostatnim czasie wątpliwości budzą także działania organów samorządowych. Przykładem jest tu Warszawa, gdzie prezydent miasta zobowiązał szkoły do wprowadzenia zajęć dotyczących zjawiska mowy nienawiści, w tym homofobii w oparciu o kontrowersyjne materiały Fundacji Batorego. - W ramach tych zajęć prezentowane były tezy, że oto homofobią jest krytyka politycznych postulatów ruchu LGBT - dodał. Tymczasem samorząd nie może ustalać programu profilaktyczno-wychowawczego. Może najwyżej wnioskować, dawać niewiążące wskazówki w tym zakresie. Stąd sprawdzającym się „mechanizmem obronnym" jest złożenie oświadczenia rodzicielskiego.

 

Problem nie dotyczy tylko takich miast jak Gdańsk, Warszawa czy Poznań. Owszem, są to miejsca, w których istotną rolę odgrywają samorządy. Jednakże organizacje zajmujące się tzw. zdrowiem reprodukcyjnym, edukacją seksualną, itp., swoje działania podejmują na terenie całego kraju. Problem zatem dotyczy całej Polski, bo organizacje, których aktywność może budzić wątpliwości ze strony rodziców są aktywne także poza największymi miastami.

 

Co ważne, złożenie oświadczenia rodzicielskiego nie oznacza braku zgody na jakiekolwiek zajęcia dodatkowe. Zaproponowana formuła zakłada bowiem, że o każdych takich zajęciach trzeba rodziców powiadomić i przedstawić im szczegóły dotyczące programu. Mając tę wiedzę rodzice podejmują świadomą decyzję.

 

Należy też zauważyć, że w przypadku udziału dziecka w takich zajęciach bez zgody rodziców, albo w przypadku odbiegania programu zajęć od przedstawionych wcześniej tematów, można mówić (najogólniej rzecz ujmując) o narażeniu dziecka na uszczerbek w sferze jego psychiki. W takiej sytuacji możemy mieć do czynienia naruszeniem prawa i krzywdą, i szkodą wywołaną przez tego rodzaju zajęcia. To w konsekwencji rodzi podstawę do składania roszczeń wobec szkoły czy organu prowadzącego (ewentualnie organizacji prowadzącej zajęcia).

 

Jak zauważył dr Zych, wzorów oświadczeń rodzicielskich jest wiele i można z nich korzystać, jednak sprawdzonym wzorcem jest oświadczenie przygotowane przez Instytut Ordo Iuris. - Wzór przygotowany przez Ordo Iuris zawiera szeroko rozwiniętą podstawę prawną oraz wzmiankę, że oświadczenie nie dotyczy tylko jednego roku szkolnego, ale też kolejnych lat, w których dziecko będzie uczęszczało do danej szkoły. Oświadczenie wspomina też o tym, że osoba składająca może liczyć na poparcie prawników, co w praktyce na administracji szkolnej wywiera istotne wrażenie - zauważył. Instytut Ordo Iuris wymienia też katalog zajęć, na których mogą pojawić się treści, co ułatwia poruszanie się w tematyce zajęć dodatkowych.

 

Specjalnie dla rodziców została przygotowana także broszura informacyjna, wraz z pakietem niezbędnych dokumentów, które udostępniane są na stronie: dlarodzicow.ordoiuris.pl. Można tam otrzymać oświadczenie, któremu towarzyszą dwa inne materiały: unikalny przewodnik „Prawa rodziców w szkole" oraz informator „Jak powstrzymać wulgarną edukację seksualną w szkole".

 

Przymus to standard?

Także w ocenie Kazimierza Przeszowskiego, wiceprezesa Centrum Życia i Rodziny głos KEP w sprawie sytuacji w polskich szkołach i zapowiadanego wprowadzenia demoralizującej edukacji seksualnej jest niezwykle cenny, bo polska opinia publiczna jest w tym temacie wprowadzana w błąd w odniesieniu nawet do podstawowych faktów. Jak zauważył, Polacy słyszą, że mowa jest tu o dobrowolnych zajęciach. Prawda jest taka - i to wynika nawet z raportów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) - że w większości krajów, gdzie takie zajęcia są prowadzone, udział w nich nie jest dobrowolny. Są obowiązkowe. - Taki stan rzeczy WHO w różnych dokumentach i raportach przedstawia jako stan właściwy, pożądany. Z założenia nie ma tu miejsca na wolność. A nam powtarza się, że są to zajęcia dobrowolne - zaznaczył. Zatem de facto w Polsce rozgrywa się batalia o wolność.

 

Co istotne, w Polsce realizowane są zdjęcia „Wychowanie do życia w rodzinie" (WDŻR) i udział w nich nie jest obowiązkowy. - W przypadku programów promowanych przez WHO z założenia nie ma opcji „opt-out", czyli nie można wypisać swojego dziecka z takich zajęć. Co więcej, znane są wyroki Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości dotyczące spraw z Szwajcarii, Niemiec skazujące rodziców, którzy nie posłali swojego dziecka na takie zajęcia. Zatem, jeżeli przegramy jako rodzice, jako społeczeństwo batalię o szkoły, to nasze dzieci zostaną poddane przymusowej, demoralizującej edukacji seksualnej - zauważył.

 

Nie można też ulec propagandzie, że oto promowane w programach z zakresu edukacji seksualnej treści są powszechnie akceptowalne. W roku 2015 przeprowadzono szeroką, społeczną analizę pod kątem treści jakie powinny znaleźć się w tego typu programach. Okazało się, że odpowiedzi respondentów odzwierciedlały zakres programowy zajęć WDŻR. Tymczasem, jak wskazał Kazimierz Przeszowski, treści wzorca CSE (comprehensive sexuality education) polską opinię publiczną bulwersują już od chwili, gdy usłyszeliśmy o edukacji seksualnej według wytycznych WHO. One zaś stanowią zasadniczą część tej edukacji. Zatem - jak widać - nie będzie ani ona dobrowolna, ani zgodna z tym czego oczekują rodzice. Wielkie obawy rodzi to, co dzieje się np. w Warszawie, gdzie prezydent Rafał Trzaskowski zapowiedział wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej już od września. Bowiem do tej pory nie ujawniono co zawiera program zajęć. - W jaki sposób rodzice mogą się upewnić, że treści jakie będą przekazywane dzieciom nie są sprzeczne z ich przekonaniami? - zauważył.

 

„Edukacja seksualna" jawi się jako mająca podłoże naukowe. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że u jej podstaw leżą badania Alfreda Kinseya (z lat 1938-48 w odniesieniu do mężczyzn i -53 w odniesieniu do kobiet), co do których lista uwag jest ogromna. Badania roszczą sobie prawo do opisywania wzorca zachowań ogółu społeczeństwa, a nie zostały przeprowadzone na reprezentatywnej grupie. Ma to związek z okresem wojny i wcieleniem znaczącej liczby zdrowych, heteroseksualnych mężczyzn do armii (służba osób ze skłonnościami homoseksualnymi była niemożliwa) - badania w wojsku nie były prowadzone. Badano zaś studentów i pensjonariuszy zakładów karnych (sic!), nie zachowując proporcji owej próby badawczej. Wątpliwości budzi też przyjęta definicja małżeństwa (jako każda forma związku trwającego więcej niż rok). Wnioskowanie na takiej podstawie na temat związków pozamałżeńskich musiało być obarczone poważnym błędem. A do nich odwołuje się CSE...

 

- Widać, że są to informacje mocno nacechowane ideologicznie, w których wzorzec etyczny jest sprzeczny z - nie mówię już chrześcijańskim, katolickim - ale ze zdroworozsądkowym wzorcem zachowań. Są to treści niezwykle kontrowersyjne, szkodliwe. Jeżeli więc my, jako rodzice, nie będziemy brać czynnego udziału w protestach, nie będziemy wspierać organizacji, które przeciwdziałają wprowadzaniu tego rodzaju rozwiązań, to niebawem znajdziemy się w zupełnie nowej rzeczywistości, w której naszym dzieciom, wbrew naszej woli i w sposób sprzeczny z tym co my, rodzice z naszej miłości chcemy dla naszych dzieci, przekazywane będą treści szkodliwe. A my nic nie będziemy w stanie zrobić - zauważył Kazimierz Przeszowski. Nie warto zatem czekać na rozwój wydarzeń, ale należy zadziałać prewencyjnie - choćby składając w szkole oświadczenie rodzicielskie.

 

- Wywieranie presji ma sens. Druga strona mocno forsuje ową demoralizująca agendę. Nasza bierność będzie dla nich paliwem, zachętą - zauważył. Z pewnością bierne trwanie w przekonaniu, że znane z Zachodu problemy nas nie dotyczą i nie dotkną jest błędem. Nie można też zapominać, że bardzo ważny jest bliski kontakt z dziećmi - chodzi o to, by wiedzieć co dzieje się w szkole, jakie treści poruszane są na zajęciach. - Stawką jest szczęście, bezpieczny, harmonijny rozwój naszych dzieci - dodał Przeszowski.

 

Przypomnijmy. Wobec planowanego finansowania przez niektóre samorządy (organy prowadzące szkoły) zajęć dodatkowych w placówkach oświatowych, KEP zaapelował do rodziców o czujność i roztropność i zainteresowanie się tym co dzieje się w szkołach. „Według doniesień medialnych, w niektórych miastach Polski od września br. planuje się wprowadzenie (finansowanie) edukacji seksualnej. Są też takie miejsca, w których już realizowana jest tzw. edukacja antydyskryminacyjna. Przypominamy, że dziecko nie może uczestniczyć w żadnych tego typu zajęciach bez wyraźnej zgody rodziców lub prawnych opiekunów" - napisał bp Marek Mendyk, Przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski. Zachęcił przy tym do składania w szkołach oświadczeń rodzicielskich.

 

Marcin Austyn

 

 

Otwierany 1331 razy Źródło: https://pch24.pl/ Autor: Marcin Austyn
Ocena   
  Zarejestruj / zaloguj się, aby oceniać
Komentarze   
Do tej pory nikt nie komentował
Twój komentarz   


Logowanie
Login
Hasło
Zakładanie konta
Wyróżnione teksty
Galeria naszego kościoła