Iz 55,6-9; Flp 1,20-24.27; Mt 20,1-16
Hojny gospodarz winnicy
Po przeczytaniu dzisiejszej przypowieści od razu można sobie zadać pytanie: w jakim celu Jezus posługuje się obrazem winnicy, gospodarza, denara, jeśli to i tak nie rozwiązuje problemu ludzkiej sprawiedliwości? A przecież problem sprawiedliwości w dzisiejszym świecie jest bardzo aktualny i wciąż dochodzą do nas głosy o jawnym łamaniu sprawiedliwości. Sami niedawno walczyliśmy o wyzwolenie spod wpływów i niesprawiedliwego traktowania przez naszych sąsiadów zza wschodu. Jeśli coś nie jest użyteczne i nie rozwiązuje obecnych spraw, czy warto się tym zajmować i głowę sobie zaprzątać?
Taka szybka ocena może być szkodliwa, nie tyle dla przytoczonej przypowieści, ile dla nas, również żyjących i zanurzonych w sprawach typowo ziemskich.
Jezus od samego początku zaznacza, że Jemu chodzi o przedstawienie królestwa niebieskiego. I absolutnie nie czyni tego po to, byśmy w swoim spojrzeniu uciekali od trudnych spraw ziemskich i szukali naiwnego pocieszenia wzdychając w przestrzeń mglistą i nieokreśloną.
Porównując inne mowy i przypowieści zapisane przez ewangelistów o królestwie niebieskim, które tchną trwogą, zauważamy, że ta dzisiejsza jest bardzo piękna; wyraża nadzieję oraz ukazuje gospodarza pełnego współczucia i miłosierdzia.
W tej przypowieści inicjatywa pochodzi od gospodarza, czyli od Boga. Robotnik nie decyduje o tym, czy będzie pracował w winnicy, czy nie. Gdyby Bóg go nie powołał, On nie byłby w stanie podjąć pracy w tej winnicy. Jeżeli człowiek podejmuje jakieś dobro w Bożym królestwie już tutaj na ziemi, to powodem jest Bóg, który go do tego urzeczywistnienia dobra powołał i wezwał. Bez tego Bożego wezwania nasza praca niejednokrotnie jest daremna. To zaproszenie ze strony Boga powinno być dla człowieka wielką radością, bo wówczas człowiek czuje, że nie jest intruzem, ale został zaproszony. W czasach kiedy wielu z nas ma poczucie wykorzystywania w pracy lub doświadcza całkowitego braku pracy, warto pamiętać o tym, że Bóg zawsze, w każdej godzinie zaprasza nas do działania dla dobra królestwa niebieskiego. Ta prawda jest bardzo ważna. W winnicy jest co robić i na nikogo nie jest za późno.
Sens tego zaproszenia do pracy w winnicy polega na tym, żeby je przyjąć. Dobrze jeśli następuje zgoda. Gorzej jeśli człowiek ociąga się z odpowiedzią lub się nie zgadza, bo wtedy odpowiedź na każde kolejne wezwanie może być trudniejsza, gdyż duch słabnie.
Z tego wynika, że Bóg jest „niezwykłym" panem. Jest panem o wielkiej hojności. W każdej chwili wychodzi na plac i kieruje do wszystkich zaproszenie. Czyni to sam osobiście, a nie przez swoich posłańców. Chce spotkać się, przedstawić warunki i sam zaprosić do pracy w królestwie niebieskim.
Na początku wszyscy byli bezczynni! Bywa, że nie każdy z nas od razu zajmuje się troskliwie swoim zbawieniem. To jest tajemnicza wola Boga, że każdy z ludzi, w zupełnie innym momencie jest przekonywany do nawrócenia, które zostało przedstawione jako praca w winnicy. Ci, którzy najpóźniej przybyli, być może byli najgorliwsi, bo chcieli nadrobić stracony czas.
Kiedy wieczorem robotnicy otrzymują zapłatę, nastaje wielkie poruszenie. Rządca winnicy wypłaca należność, poczynając od tych, którzy zostali najęci o jedenastej i każdemu daje po denarze. Ci, którzy pracowali cały dzień, uważają za oczywiste, iż otrzymają więcej, ponieważ wykonali o wiele więcej pracy. Jednak i oni otrzymują po denarze. Rozumiemy ich niezadowolenie. To, że gospodarz nakazuje rządcy wypłacić od ostatniego do pierwszego jest ważne, bo on przez to chciał pokazać jak traktuje robotników, których najął jako ostatnich. Wystarczyłoby bowiem wypłacić należność według kolejności przyjęcia do pracy, wówczas pierwsi po otrzymaniu sumy, na którą zresztą się umówili z gospodarzem, odeszliby i nawet nie dochodziliby jak zostali potraktowani ostatni i nie byłoby takiej sceny, jaka się rozegrała.
Za postawą pierwszych leży brak solidarności ze swoimi kolegami, którzy w królestwie niebieskim staną się braćmi, to znaczy niechęć do zaakceptowania, że wszyscy w oczach Ojca jesteśmy równi.
Boża miłość i troska o zbawienie człowieka jest większa od sprawiedliwości. Dla Boga ważne jest, że człowiek zechciał czynić Jego dobro nawet przez godzinę. I to wszystko bierze górę nad pretensjami i niezrozumieniem tych, którzy cały dzień pracowali.
Pozwólmy w swoim życiu działać według postępowania gospodarza z dzisiejszej przypowieści, to jest w sposób właściwy Jezusowi. Nie opierajmy się na zasługach i czystej sprawiedliwości, ale pozwólmy się ogarnąć miłości bezinteresownej i hojnej, aby dopiero w tej logice rozszerzać w swoich środowiskach miłość, która stoi wyżej od ludzkiej sprawiedliwości. Tak dobrze przyjęta i przeżyta miłość, nawet w ostatnim momencie, pozwoli nam być pierwszymi we wprowadzaniu sprawiedliwości we współczesnym świecie, który bez hojnej miłości zawsze będzie niesprawiedliwością.
Leszek Skaliński SDS
Otwierany 291 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: Leszek Skaliński SDS |