Pierwszy, drugi, trzeci...
Iz 53,10-11; Hbr 4,14-16; Mk 10,35-45
Jeżeli będziesz grzeczną Córeczką to Mamusia będzie dla Ciebie miła... jeżeli, Synku, zdasz maturę to Tatuś kupi Ci motor... jeżeli będziesz potulnym podwładnym to szef Cię doceni... jeżeli...
Te zdania przypominają trochę implikacje z logiki matematycznej: „jeżeli ZAŁOŻENIE to TEZA". Komuś innemu takie wyrażenia mogą się kojarzyć z szantażem emocjonalnym, który jest środkiem do uzyskania poczucia bezpieczeństwa i sprawowania kontroli nad sytuacją, staje się obroną przed poczuciem krzywdy i lękiem.
Synowie Zebedeusza chyba coś przeczuwali: że coś się kończy, jakaś wspaniała przygoda dobiega kresu. Warto jednak zobaczyć, że nie biegną do Jezusa z kopertą wypełnioną łapówkarską propozycją, ale ich oczekiwania dotyczą „chwały" do której zmierza ich Mistrz. Ich propozycja nie dotyczy ciepłej posady, ale pragnienia bliskości z Nim w wieczności.
Pragnienie nieśmiertelności, wieczności, stanu pozbawionego doczesnego zabiegania odzywa się w człowieku w imię podobieństwa do Stwórcy. Stworzenie za Nim tęskni, choć wyraża to na różne sposoby. Niekiedy celem staje się tzw. święty spokój opatrzony regulaminami, prawem, zdefiniowanymi relacjami o formalnym zabarwieniu. Te elementy są w życiu nieodzowne, ale jeżeli stają się celem samym w sobie, mogą stanąć się ostatnią deską ratunkową, która zamiast pomóc - dobije.
W tym miejscu warto postawić sobie dość proste pytanie: Co jest celem mojego życia? Odpowiedzi mogą być różne, czasem jednak działają jak zasłona dymna: Chcę wreszcie zrobić doktorat, urządzić mieszkanie, chcę napisać książkę, zapisać się dobrze w pamięci bliskich mi osób... Dobrze, ale te wszystkie pragnienia, piękne i szlachetne, już teraz można włożyć do trumny - one tam pozostaną, chyba że... staną się sposobem na osiągnięcie najważniejszego celu, jakim jest miejsce przy Zbawicielu w niebie.
„Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana". Pewnie uzasadnione jest „święte oburzenie" pozostałych dziesięciu, gdy usłyszeli o co proszą synowie Zebedeusza, choć wydaje się to być dość szybką i uproszczoną oceną całego zdarzenia. Ciekawym jest fakt, że Jezus nie oburzył się z powodu propozycji braci Jakuba i Jana, podczas gdy Piotr usłyszał kiedyś twarde słowa: „zejdź mi z oczu szatanie". Może dlatego, że nie było w braciach zimnej kalkulacji, gry pozorów, udawania prawych i sprawiedliwych. Oku Mistrza i Jego Sercu nic nie umknie.
Na tym jednak zdarzenie się nie kończy, bowiem Jezus, znając pragnienia swoich uczniów, pokazuje im drogę - to jest ta droga, którą On Sam pierwszy pójdzie. Wspólny kielich i chrzest. To jest konkretna propozycja. Dziś w świecie eleganckich zwyczajów i naczyń jednorazowego użytku w trosce o higienę - pomijając dość ciekawy aspekt kultury góralskiej - picie z jednego kielicha jest niestosownością i brakiem kultury. Ale ten Kielich jest Jeden i Wyjątkowy. Wypełnia go treść ogromnego cierpienia przemienionego w Krew nadziei na miejsce w wieczności obok Jezusa. Tu sam Jezus nie pozostawia złudzeń: „Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane". Wynika z tego, że kluczem jest zrozumienie zawartości tego Kielicha, poznanie ceny, którą płaci nasz Zbawiciel za nasze życie, które albo jest zorientowane na pragnienie Zebedeuszowych synów, albo sprytnym scenariuszem podporządkowanym prawidłom wysokiej oglądalności.
Lecz, jak się okazuje, ten Kielich goryczy i miłości to jeszcze nie wszystko. Kolejny etap to Chrzest. Liturgiczna świadomość podpowiada nam, że Chrzest jest zanurzeniem. Nie jest to jednak dyskretne umoczenie palca, dłoni, obmycie twarzy. Zanurzenie jest obmyciem totalnym, wejściem w głębinę z ryzykiem utonięcia. W Chrzest wpisana jest śmierć, a ta nie należy do zjawisk przyjemnych; raczej opłakiwanych, żałobnych, dramatycznych. Taki Chrzest proponuje nam Jezus, ale nie zapomnijmy, że jest to propozycja dotycząca konkretnego kierunku, wskazująca cel, jest propozycją drogi.
U Izajasza czytamy: Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. (...) Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie". Ktoś powie, to jakiś absurd, znajdować upodobanie w cierpieniu... Ostatnio zaskoczyła nas zima. W Tatrach służby ratownicze wychodziły w góry, by ratować beztroskich turystów. Takie akcje wymagają profesjonalnego przygotowania, ale i okupione są trudnościami aury, zmęczeniem organizmu, cierpieniem. Pomimo wysiłku, nie zawsze udało się znaleźć żywych turystów. Wysiłek i akcja ratunkowa nie zdały się na nic.
Współcześnie trwa Akcja Ratunkowa Bożego Miłosierdzia. Pozwólmy się odnaleźć żywymi, by ocaleć na wieczność! „Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie..." Kiedy już będzie w nas dość odwagi, by do tego tronu łaski się zbliżyć i otrzymać miłosierdzie, zobaczymy więcej: Króla, który nie tylko wypowiada słowa: „A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich", ale Jego samego, który stał się niewolnikiem dla mnie, moich słabości, grzechów, by mnie uczynić wolnym. Czy pozwolę Mu zdążyć?
ks. Tomasz Chudy SDS
Otwierany 78 razy
|
|
Autor: Ks. Tomasz Chudy SDS |