Mdr 12,13.16-19; Rz 8,26-27; Mt 13,24-43
Chwast między pszenicą
Choć słowo "tolerancja" znane jest już w starożytności, problemem społecznym tolerancja stała się dopiero w XVI w. w Europie na skutek powstania konfliktów religijnych pisze Leszek Kołakowski. W tym okresie tolerancja polegała na zaniechaniu prześladowań w stosunku do tych którzy nie wyznawali religii panującej. Wydawano więc edykty tolerancyjne, które czasami po jakimś okresie cofano. Mimo różnych kolei losu walkę o tolerancję w krajach chrześcijańskich wygrano natomiast w krajach islamskich prądy nietolerancyjne są dość mocne do dnia dzisiejszego. W wielu z nich do dzisiaj porzucenie islamu i przejście na chrześcijaństwo karane jest śmiercią. Opinia, że państwo nie używa przymusu w sprawach religijnych w kręgu cywilizacji chrześcijańskiej nie budzi żadnych zastrzeżeń, gdyż nawet w państwach komunistycznych oficjalnie każdy mógł wyznawać taką wiarę jaką chciał choć w praktyce ludzie przyznający się do wiary byli często prześladowani.
Chrześcijańscy zwolennicy tolerancji w XVI w. twierdzili, że Pan Bóg nie będzie nas sądził za nasze poglądy na temat tajemnicy Trójcy Św., czy przeznaczenia człowieka lecz z tego czy staraliśmy się postępować zgodnie z Ewangelią. Różnice między różnymi ruchami religijnymi były dla nich więc bez znaczenia. Między innymi w takiej postawie zwolenników tolerancji można upatrywać źródło niechęci Kościoła Katolickiego do tego ruchu intelektualnego. Pogląd który głosi, że różnice w poglądach religijnych, czy światopoglądzie, nie mają znaczenia, jest niebezpieczny, gdyż prowadzi do obojętności. Skoro nie ma różnicy między moim poglądem a poglądem osoby, która głosi coś zgoła odmiennego to i mój pogląd przestaje mieć znaczenie. A jeżeli mój pogląd lub moja wiara ma taką samą wartość co wierzenia odmienne nie ma powodu by według niego kształtować swoje życie. W związku z tym tolerancja w wydaniu chrześcijańskim polegałaby na tym, że z jednej strony w sposób jednoznaczny utożsamiam się z prawdami mojej religii, natomiast wobec tych którzy mojej wiary nie podzielają nie jestem człowiekiem agresywnym. Innych mogę przekonać jedynie siłą argumentów, a nie argumentem siły.
Wiara jest łaską, jeżeli ktoś wiary nie posiada to albo zmarnował łaskę, albo jej nie otrzymał, trudno z zewnątrz to ocenić, sąd w tych sprawach należy pozostawić Panu Bogu. W ewangelii Św. Mateusza czytamy: "A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: «Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc się wziął na niej chwast?» Odpowiedział im: «Nieprzyjazny człowiek to sprawił». Rzekli mu słudzy: «Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?» A on im odrzekł: «Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza»" (Mt 13, 27-30) To Chrystus rezerwuje sobie prawa do oddzielenia chwastu od pszenicy. Nasze sądy dotyczące innych ludzi z natury są powierzchowne, jedynie Bóg zna wnętrze człowieka, dlatego rezerwuje sobie prawo do rozdzielenie pszenicy od chwastu.
Poza tym nie tylko jest tak, że jedni ludzie są pszenicą a inni chwastami, podział między chwastem a pszenicą dokonuje się w sercu człowieka, pewne rzeczy w naszym życiu są jak pszenica, a inne jak chwast. Ocena bilansu między tym co pszenicą w naszym życiu a co chwastem, dla nas samych nie bywa łatwa. Tylko Bóg który wie o nas więcej niż my sami, może właściwie to ocenić.
Rafał Masarczyk SDS
Otwierany 1289 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: Rafał Masarczyk SDS |