Iz 55,10-11; Rz 8,18-23; Mt 13,1-23
Słowo Prawdy
Kiedy pytamy o drogę w nieznanym terenie (co na wakacjach może mieć częściej miejsce niż kiedykolwiek w ciągu roku) i kiedy znajdziemy życzliwego człowieka, aby nam ją wyjaśnił - trzeba dobrze słuchać wskazówek. I tak czynimy, bo zależy nam na trafieniu do celu. Do słuchania trzeba więc dodać pewien wysiłek, aby zrozumieć, może o coś dodatkowo zapytać, bo trzeba sobie wyobrazić drogę - kolejność kroków, trzeba je zapamiętać, może coś zapisać.
Sprawa jest tym poważniejsza im poważniejszy jest cel drogi. Ostatecznie chodzi o życie wieczne, królestwo niebieskie. Jezus, nasz Jedyny Przewodnik do życia wiecznego, jest hojny w słowach o drodze do królestwa Ojca. Bóg sieje prawdę obficie. Mówi jednocześnie, że do człowieka, który „słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu" (Mt 13,19). Nierozumienie może mieć różne przyczyny. Jest to kluczowe słowo w przypowieści o siewcy. Kto przyjmuje słowa Jezusa, rozmyśla nad nim, rozumie je i żyje nimi wydaje plon, kto nie rozumie, nie zna - nie chcę poznać woli Boga, drogi do życia wiecznego staje się łupem Złego, diabła. Traci nawet to, co już ma dobrego. Wydziobanie ziarna z drogi przez ptaki to mocny obraz zaatakowania naszego umysłu przez złe myśli, bo tak objawia się początek działanie diabła w nas (por. Mt 13,4). Strumień myśli płynie w nas nieustannie. Od nas zależy kierunek, który mu nadajemy i jakość myśli, które chcemy przyjmować czy podtrzymywać. Jeśli nie wkładamy wysiłku w zrozumienia i przyjęciu prawdy, kiedy prawda staje się nam obojętna - nasze serce staje się twardą drogą, od której słowo Boże „odbija się", nie znajduje żyznej gleby. Kiedy zaś odrzucamy prawdę - choć słyszymy ją, pojawiają się prawie automatycznie inne myśli, sensy, które wyprowadzają nas na złe drogi, zaciemniają nasz umysł, wprowadzają niechęć do tego, co Boże, zaczynamy krytykować, popadamy w zniechęcenie... aż do utraty sensu życia, odczucia, że się jest odrzuconym czy nawet potępionym.
Potrzebny jest wysiłek rozumienia poprzez który zbliżamy się do królestwa i królowanie Boga w nas, staje się naszym szczęściem. Bardzo obrazowo mówi św. Paweł o naszej drodze przez ten świat do Boga: „Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując - odkupienia naszego ciała" (Rz 8,23). Przeżywamy walkę na wielu płaszczyznach. Jest to walka również o słowo prawdy na temat drogi życia, konkretnego kroku. Jezus pokazuje nam, że można być zaatakowanym nawet samym słowem Bożym. Tak było na początku jego działalności. Demon proponował Jezusowi drogę, daleką od prostoty, pokory, wysiłku, cierpienia - posługując się samym słowem Bożym. Chrystus pokonał Złego, który zaczął wprowadzać swoje sensy nawet do Pisma Świętego i wykorzystywać je dla swoich celów. To był bardzo perfidny atak Złego (por. Mt 4,1-11).
Z rozmów, z ludźmi wiem, że mogą człowieka zaatakować takie myśli i takie sensy, które stają się jakby jedno z człowiekiem i popychają nie tylko do zła, ale do zadania sobie bólu czy śmierci, rezygnacji z życia, z założenia rodziny, z czynienie dobra. Jak bardzo potrzebny jest wtedy drugi człowiek, który wypowie dobre słowo, który kochając słowo Boże podzieli się zdaniem, które ma moc uzdrowienia to znaczy wypchnięcia z nas słowa kłamstwa!
Słowo Boże ma ogromną moc: „podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa" (Iz 55,10-11). Ostatecznie - jak czytamy w Apokalipsie - chodzi o Osobę Jezusa. Takie Imię „Słowo Boga" jest wypisane na szacie Niebiańskiego Jeźdźca w Apokalipsie, który wyruszył by zwyciężać (por. Ap 19,11-13). Kto codziennie pozwala, aby Słowo Boga prowadziło Go - oddaje się w ręce najpewniejsze. Wiemy o tym - jak pisze św. Jan - z doświadczenia: „Wiemy, że...Narodzony z Boga strzeże go, a Zły go nie dotyka" (1 J 5,18).
Andrzej Prugar OFMConv
Otwierany 413 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: o. Andrzej Prugar OFMConv |