1 Krl 19,4-8; Ef 4,30-5,2; J 6,41-51
______________________________________
Nie zasmucajcie Ducha Świętego
Skoro możemy zasmucić Ducha Świętego, to znaczy, że jest Osobą - tylko osobę można zasmucać. Duch Święty ponadto jest Osoba wrażliwą, Bogiem bardzo bliskim, odczuwającym nasze poruszenia serca i nasze czyny, bo im ktoś bliższy tym więcej może odczuwać. Bogu więc nie jest to obojętne co myślimy, co czynimy. Św. Paweł oczywiście nie pozostaje tylko na tym wezwaniu: „Nie zasmucajcie Ducha Świętego" (Ef 4,30), ale mówi konkretnie czym możemy zasmucić Boga: goryczą (inaczej: zgorzknieniem, złym humorem, „wylewaniem żółci", frustracją, zniechęceniem), uniesieniem, gniewem, wrzaskliwością, znieważeniem - wraz z wszelką złością (por. Ef 4,31). Jednocześnie św. Paweł - jednym pokazuje, a innym przypomina - prawdziwą perspektywę życie chrześcijanina - a jest nią „naśladowanie Boga" (Ef 5,1). Znowu dla jednych może być to prowokacja, ale dla innych realizm. Na pewno jednak taka postawa jest rozradowaniem dla Boga. Kiedy ojciec widzi syna, który uczy się i rozwija czyż nie jest to radością rodzica?
Istnieje droga, na której możemy naśladować Boga: postępować drogą miłości jak Chrystus (por. Ef 5,2). Nie tylko połączyliśmy się raz z Bogiem przez chrzest święty, ale mamy postępować, robić postępy na tej drodze i jak mówi Biblia: ma nas ożywiać jedno serce i jeden duch (por. Dz 4,32), a więc komunia serc.
„Naśladowanie Boga" - zawrotna perspektywa, która poprzez komunikację z Bogiem ma prowadzić do komunii, nie oznacza wyręczania Boga i decydowania o tym co dobre i złe dla mnie. Wielu tak interpretuje swoje życie, nie zaglądając nawet do Biblii, nie tyle naśladują, co stają na miejscu Boga, poprawiając po swojemu naturę i dekalog. Można i tak, ale Biblia ostrzega, że wkracza się wtedy na drogę przekleństwa i śmierci (por. Pwt 30,15-18). „Naśladowanie Boga" dla ludzi staje się możliwe, bo Bóg stał się człowiekiem. Nie jest to więc wezwanie czysto teoretyczne lub określenie, które można dowolnie interpretować. W Jezusie Chrystusie jest pełnia życia: bosko-ludzka. Nie było i nie ma w Nim goryczy, frustracji, znieważania, złości... Nigdy nie zasmucił Ojca ani Ducha Świętego. Jezus mówi sam: „Jam jest chleb życia... kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata" (J 6, 48-51). Nie chodzi o to, by "jakoś" tam żyć, wegetować, ale żyć pełnią! Pełnią mocniejszą od śmierci! Pełnią, która pokonuje lęk i wszelką gorycz! Kiedy karmimy się Jezusem przesuwa się granica śmierci już teraz mamy życie wieczne i to, co ono niesie z sobą: radość, pokój - w Duchu Świętym, optymizm w trudach, światło w ciemnościach... Tak się dzieje ponieważ „kto się łączy z Panem jest z Nim jednym duchem" (1 Kor 6,17).
Pamiętam, kiedy jako 15 letni chłopak poprzez rekolekcje oazowe otrzymałem, łaskę codziennego spożywania Eucharystii. Od tamtego czasu jest inaczej. Choć nie miałem wiedzy na temat Eucharystii (tę wiedzę można jedynie zgłębiać, trudno ja „posiąść" raz na zawsze), to byłem posłuszny Kościołowi, który wzywa do częstej komunii świętej, wzywa do spowiedzi, do życia sakramentalnego. Nie wiem „jak" to się dzieje, ale jest to faktem: łatwiej z Jezusem opanować złość, gorycz, odejść w cichą modlitwę i adorację. Łatwiej usłyszeć głos, którym Ojciec pociąga ku Synowi, ku Sobie. Mam o wiele więcej siły, aby przekraczać swój egoizm. To wielka tajemnica życia Jezusa w nas i nasza w Nim, poprzez częstą komunię świętą.
Pytanie, które się pojawia jest następujące: dlaczego nie chcemy takiego Jezusa? Gorycz i szemranie nas przygniata, a Jezus wzywa do przyjęcia Jego samego i Jego Ciała za pokarm, aby postępować drogą miłości jak On. Każdy z nas powinien sobie dać odpowiedź na to pytanie. Co chcemy zyskać, co mieć w sobie, a co tracić? Czego nie chcemy zostawić? Kogo naśladować?
Sfrustrowanym i zgorzkniałym katolikom jest potrzebny powrót do posłuszeństwa Bogu. Aby smutek zamienił się w radość. Jesteśmy podobni do proroka Eliasza, który ścigamy przez Jezabel (symbol władzy doczesnej, kalkulacji politycznych i religijnych, oparcia w sile i bogactwie) chciał umrzeć na pustyni. Wiele rzeczy można samemu zrobić, ale nie przejdzie się pustyni o własnych siłach, tym bardziej kiedy kusi czy ściga nas nieprzyjaciel. Zniechęcenie proroka, zniechęcenie chrześcijanina. Zasmucanie Ducha Pańskiego. Był jednak posłuszny Aniołowi Pana: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga... mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy" (1 Krl 19,8). Pokrzepił się, aby postępować drogą miłości i nie zasmucać Pana.
o. Andrzej Prugar OFMConv
Otwierany 2212 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: o. Andrzej Prugar OFMConv |