Co złowiłeś, to zostaw
Wydarzenie dzisiejszej Ewangelii według św. Łukasza stanowi piękną scenę. Tyle w niej głębi ile wody w Jeziorze Galilejskim, gdzie rozgrywa się ta scena. Tyle obfitości, ile złowionych ryb, dzięki słowu Pana Jezusa. W to wszystko wpisana jest spontaniczność i zaufanie, które rodzą się w sercach pierwszych uczniów w momencie pójścia za Jezusem i pozostawienia przez nich swoich stałych i pewnych zajęć.
To zaufanie nie było łatwe i proste. Najpierw Piotr i jego towarzysze z nieudanego całonocnego połowu musieli poddać się zmianie swoich planów, bo chcieli wypłukać sieci i pójść do domu, jednak Ktoś obcy, poprosił ich o wypożyczenie łodzi, nie obiecując żadnego wynagrodzenia. Ile musiało ich to kosztować, by przełamać zmęczenie, zmienić plany, „zacisnąć zęby" po nieudanym połowie i zaufać Proszącemu?
Jak ja się zachowuję w momentach ciężkich porażek, zmęczenia, gdy ktoś próbuje zmienić moje ustalone plany? Czy jest we mnie otwartość, by usłyszeć potrzeby innych, zauważyć większą biedę innych niż swoją własną? Czy jestem w stanie zatrzymać się i podjąć trud pomimo własnego dyskomfortu, nie mając nadziei na zapłatę czy wdzięczność?
Nie wiemy jak długo trwało przemawianie Jezusa z łodzi? Jednak wiemy, że słuchacze, tak licznie zgromadzeni na brzegu i rybacy w łodzi poświęcali swój czas na słuchanie. Na początku przecież Jezus przemawiał z brzegu, a dopiero później z łodzi. Pewnie Ci wszyscy słuchający zrezygnowali z wielu innych ważnych spraw, obowiązków, czy zajęć. Jak pisze Ewangelista, oni na początku cisnęli się do Niego.
Jakie jest moje słuchanie Boga, chociażby podczas Eucharystii, w spotkaniu z drugim człowiekiem? Czy nasze zainteresowania, plany, marzenia nie rozbijają tego słuchania? Czy przypadkiem nie lekceważę napotkanych ludzi, którzy dzielą się tym, co dla nich jest ważne, a co ostatecznie może stać się pomocą w moim spojrzeniu na życie? Czy ja wszystko robię by być blisko Jezusa i słuchać Jego słowa?
Kolejne zaproszenie Jezusa jest skierowane do Piotra, by wypłynął na połów. Kto jak kto, ale Piotr od lat znał się na łowieniu ryb i wiedział, że ten moment, jaki został wtedy wybrany przez Jezusa, nie był odpowiednią porą na połów. Piotr musiał zaryzykować i pozostawić swoją dotychczasową znaną od lat sztukę rybołówstwa.
Czy my potrafimy zaryzykować i nie opierać się na sprawdzonych dotychczas, nawet przez długie lata naznaczone sukcesami, pewnikach w wykonywaniu naszego zawodu, posługach, wypracowanych całymi latami procesach?
Gdy Piotr i jego towarzysze zaryzykowali i dokonał się wielki cud w postaci obfitego połowu ryb, wydawało się, że to już jest sprawa zakończona. Wszyscy byli usatysfakcjonowani. Jezus mógł przemawiać, tłum mógł słuchać Jezusa i rybacy na czele z Piotrem, bo mieli w swoim posiadaniu mnóstwo ryb.
I następuje kolejny kryzys, bo Piotr odczuwa swoją niegodność i chce by odszedł od niego Jezus.
W momentach dużych sukcesów Bożych jesteśmy kuszeni, by odczuwać swoją niegodność, by nie korzystać z tego, co otrzymaliśmy od Boga, a tym bardziej, by już więcej z Bogiem nie wchodzić w przyjaźń.
Stopniowo, ale i ostatecznie Jezus prowadzi uczniów do najważniejszego zaproszenia. On proponuje, aby Piotr i jego towarzysze zostawili swoje dotychczasowe posługiwanie i zaangażowali się w misję Jezusa.
Kiedy Szymon i jego towarzysze porzucili sieci i cały połów ryb, poszli bez oglądania się wstecz, za Jezusem. Tak kończy się ostatni wiersz tego dzisiejszego fragmentu Ewangelii, ale tutaj nastąpił najważniejszy i mocny krok by pójść w nieznane z Bogiem. Najwięcej prawdziwych nawróceń dokonuje się wtedy, gdy to, co było naszym dotychczasowym sukcesem, nagle tracimy. Ileż razy straciliśmy część lub cały sens i wartość życia, może cały dorobek? Co wtedy w naszym życiu się działo? Wówczas mogliśmy doświadczyć, że odsłoniło się coś wspanialszego, cel nadprzyrodzony, prawdziwa wartość i sens!
Z tego fragmentu jasno wynika, że strata jest wpisana w nasze życie. Jednak jeśli z Bogiem cokolwiek tracimy, to tylko dlatego, by od Niego otrzymać coś o wiele piękniejszego.
Obyśmy dobrze w naszym życiu usłyszeli wezwanie: „Wypłyń na głębie" i nie bali się ryzykować, bo tylko wówczas można zyskać to, o czym nawet nam się nie śniło.
ks. Leszek Skaliński SDS