Ez 37,12-14 ; Rz 8, 8-11; J 11,3-7.17.20-27.33-45
______________________________________________
Wskrzeszenie Marty i Łazarza
Symbolem św. Jana Ewangelisty jest orzeł. Piękny, dostojny ptak, który wzbija się wysoko, potrafi wykorzystać prądy powietrzne, zataczać coraz szersze kręgi na niebie i szybować w przestworzach. Od początku swojej Ewangelii św. Jan stawia Jezusa w centrum i zaczyna wokół Niego „szybować". Patrzy na Jezusa w pełnym świetle - jako na Mesjasza, Króla, Boga-człowieka, Oblubieńca, Pasterza, Życie, Światło, Chleb... Ukazuje nam tajemnicę Jego życie poprzez słowa i znaki, zatacza coraz to szersze kręgi mocą Ducha Pańskiego próbując nas unieść coraz wyżej i wyżej, abyśmy poznawali jakby „z lotu orła" - Osobę Pana Jezusa.
Wystarczy zobaczyć nieprzypadkowy układ cudów w Janowej Ewangelii, które są jednocześnie znakami obecności i mocy Mesjasza między nami. Cud w Kanie Galilejskiej - przemiana wody w wino, cud na naturze (J 2,1-12); następnie uzdrowienie słowem na odległość trzydziestu kilometrów syna urzędnika (J 4,46-54). W następnym rozdziale Jezus uzdrawia paralityka po trzydziestu ośmiu latach jego choroby (J 5,1-16). Kiedy pięć tysięcy ludzi zostaje nakarmionych pięcioma chlebami i dwoma rybami, obserwujemy coś jeszcze bardziej niezwykłego (J 6, 1-14). Następnie dochodzi do uzdrowienia ociemniałego od urodzenia (J 9,1-7) i wreszcie wskrzeszanie Łazarza, który „od czterech dni" spoczywał w grobie (J 11). Do tego trzeba dodać ostatni siódmy, który przekracza wszystkie poprzednie - powstanie z martwych samego Jezusa (J 20).
Zanim doszło do wskrzeszenia „pewnego chorego", który ostatecznie umarł, Jezus wskrzesił - nie tyle grobu materialnego, ale duchowego - siostrę Łazarza - Martę: „Gdybyś tu był mój brat by nie umarł..." (J 11,21). „Nasze żądanie jest zawsze takie samo: by Pan wybawił nas od cierpienia i śmierci. Komu potrzebny jest Bóg, który nie przychodzi z pomocą? Naszym zdaniem jest nieobecny właśnie w chwili, gdy Go potrzebujemy. Kiedy chcielibyśmy, aby był tutaj, On wydaje się być ciągle gdzie indziej" (S. Fausti). Owszem Marta wierzy, że „na końcu" Bóg przywróci życie jej bratu jak i wszystkim ludziom, ale tu chodzi o teraz! Widzimy więc dlaczego Jezus zwlekał cztery dni (czas, kiedy zmarły już rozkładał się, a więc śmierć jego była pewna) - chciał wyprowadzić Martę z jej grobu własnych oczekiwań, żalu i bólu. Marto, „Ja jestem zmartwychwstanie i życie, kto we Mnie wierzy choćby i umarł, żyć będzie" (J 11,25). Wiara w Mesjasza czyni radykalną zmianą w życiu człowieka, przesuwa granicę i grozę śmierci. Śmierć i grób dla tego, kto wierzy w Jezusa, staje się wtedy snem i drzwiami do nowego życia. Naprawdę możemy umrzeć więc za życia. Umieramy i jesteśmy w grobie wtedy jak nie wierzymy, nie słuchamy, nie spożywamy Jego Ciała i Krwi. Przechodzimy zaś ze śmierci do życia, wychodzimy z grobu już podczas życia fizycznego, kiedy poprzez nawrócenie wchodzimy świadomie na drogę, którą wskazuje Jezus i którą On jest. „Jezus nie przyszedł, aby jakiemuś zmarłemu przywrócić dawne życie, ale aby wskrzesić do „nowego życia" tego, kto w Niego wierzy... pragnie sprawić, abyśmy w naszej sytuacji śmiertelności żyli życiem wiecznym..." (S. Fausti). To jest ta „perspektywa szybującego orła" - Jezus Chrystus, który jest naszym zmartwychwstanie i życiem - teraz! To jest życie według Ducha Chrystusowego (por. Rz 8,8-11).
Bóg sam wypełnia w ten sposób obietnicę: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli..." (Ez 37,12-13). Grobem w tym tekście proroka Ezechiela jest niewola narodu i życie na wygnaniu jako skutek opuszczenia Boga Żywego i Jedynego. Otwarciem grobu i wyjście z niego, to powrót do ojczyzny i Ojca Życia.
Pierwszą wskrzeszoną - we fragmencie Ewangelii na piątą niedzielę Wielkiego Postu (J 11,1-45) - jest Marta. Ona zanosi radosne wyznanie wiary do swoje siostry Marii. Maria również przychodzi do Pana życia. Przychodzi, bo wierzy. Ona już też prawdziwie żyje, choć jest śmiertelna i fizycznie kiedyś umrze. Razem uczestniczą we wskrzeszeniu zmarłego fizycznie brata. Znamienne, Jezus nie obawia się fetoru zmarłego, ale „wzrusza się głęboko", modli się do Ojca i „woła donośnym głosem... wyjdź z grobu". Maria, Marta i Łazarz otrzymują nowe życie.
Marta miała swój grób, Łazarz swój i my mamy swój grób. Każdy. Uczestniczący w cudzie wskrzeszenia Łazarza - jedni uwierzyli, inni - postanowili zabić Jezusa. Jedni „poszybowali jak orły" „wielu, którzy przybyli do Marii... zobaczyli czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego" (J 11,45). Inni spadli jak „upadłe anioły": „Tego więc dnia podjęto decyzję, aby Go zabić" (J 11, 53).
Św. Franciszek miał doświadczenie Łazarza i realnie oceniał kondycje ludzką: „Kochajmy ze wszystkich sił Pana Boga, który dał i daje nam wszystkim całe ciało, całą duszę i całe życie... który nam nieszczęsnym i nędznym, zepsutym i cuchnącym, niewdzięcznym i złym wyświadczył i wyświadcza wszelkie dobro" (Reguła niezatwierdzona 23,8). Tak, aby być wskrzeszonym, aby kochać ze wszystkich sił Boga, trzeba uznać, ze jesteśmy „zepsuci i cuchnący", w grobie. Aby zapalić świecę potrzeba aby była zgaszona. Aby otrzymać wolność trzeba zobaczyć swoje więzienie. Aby ptak mógł latać nieważne czy jest związany liną czy cienką nitką - nie poleci (św. Jan od Krzyża). Rozpoznać i uznać swój grób, ciemności, związania... to warunek spotkania z tym, który jest zmartwychwstaniem i życiem, Jezusem, który ma władze nad naturą, nad człowiekiem w każdym wieku, w każdej chorobie, dla którego nie jest ważna odległość czasu i przestrzeni. Uznanie zła, błędnego myślenia, oddanie bólu, żalu, posądzania Boga o nieobecność i zwlekanie - to pierwszy krok by uczestniczyć w przejściu do życia według Ducha.
Andrzej Prugar OFMConv
Otwierany 2879 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: Andrzej Prugar OFMConv |