Pasterka
Iz 52,7-10; Hbr 1,1-6; J 1,1-18
Któż z nas nie docenia wartości i znaczenia światła? Zdajemy sobie sprawę, że bez tego daru niemożliwe byłoby nasze życie na ziemi. W mroku jest nam źle. Wraz z zachodem słońca ogarnia człowieka jakaś trwoga, a to dlatego, że w ciemnościach zatrącają się rysy rzeczy, tracimy poczucie bezpieczeństwa, czujemy się całkowicie bezradni. Burza w ciemnościach nocy jest groźniejsza, a w każdym razie wydaje się groźniejsza, niż za dnia. Wiemy przecież dobrze z naszego doświadczenia.
Drodzy Siostry i Bracia!!
Boże Narodzenie jest świętem Światłości. Chrystus jest naszą Światłością, a naszym obowiązkiem jest iść za Nim i unikać ciemności.
„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło".
Prorok Izajasz w dzisiejszym I czytaniu dodaje otuchy swojemu narodowi, który w VIII w. przed Chrystusem znajdował się pod okupacją państwa asyryjskiego. Mimo zniewolenia prorok ukazuje im obraz wspaniałej przyszłości. Operuje kontrastami w zapowiedzi odmiany losu. Gdy ciemności spowijały naród, już świtało dla niego zbawienie... Tym Światłem było Dziecię, które się narodziło...
Izajasz kieruje te słowa do swojego narodu, ale jednocześnie zasięg jego słów przekracza jakiekolwiek ramy historyczne. Jest to zapowiedź mesjańska, która wskazuje na wielką Światłość, która zabłyśnie na horyzoncie historii. Będzie to Mesjasz, Książe Pokoju, Przedziwny Doradca, Bóg Mocny. Zgodnie z tymi zapowiedziami lud czekał, wypatrywał wypełnienia obietnicy.
Nie raz Bóg zadziwił lud przez siebie wybrany, czyniąc i działając inaczej, niż ten mógł się tego spodziewać. I tak też było z obiecanym Mesjaszem. Spodziewano się potężnego władcy i króla, który wyzwoli naród spod panowania obcych mocarstw. Nie ma się zresztą co dziwić, gdyż przecież przez bardzo długi okres czasu naród wybrany przebywał pod panowaniem obcych mocarstw - Asyrii, Babilonii, Rzymu. A On przyszedł inaczej... Miast mocny i potężny władca, przychodzi na świat małe Dziecię w Betlejem, w stajence, wśród niewygód.
Przyjście Boga dokonało się w konkretnym momencie historii, jak opisuje nam dziś Ewangelista w czasie spisu ludności całego imperium rzymskiego. Bóg rodzi się w historii..., ale to wydarzenie nie dokonało tylko się „kiedyś tam", ale także ono dzieje się tu i teraz!! Wspominając ziemskie Narodziny Chrystusa, przygotowując się do nich, On rodzi się nieustannie w sercu każdego człowieka, który w Niego wierzy! Jak to zobaczyć? Po czym to poznać? Zacytujmy tu Małego Księcia: „A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".
Trzeba patrzeć oczyma wiary na wszystko, co się dzieje w naszym życiu i tam szukać Boga rodzącego się nieustannie. On przychodzi do nas tak, jak do Izraela; jakże często nie w ten sposób, w jaki byśmy się tego spodziewali! Gdy będziemy patrzeć oczyma wiary na całą rzeczywistość, to nawet wszelkie wydarzenia ciężkie naszego życia będzie łatwiej przezwyciężać, pokonać. Więc poszukujmy Boga rodzącego się w naszym życiu. A pomocą w odnalezieniu Go niech będzie dla nas Pismo św., Jego Słowo skierowane do nas, niech będzie dla nas szczera modlitwa płynąca z serca. Niech będzie drugi człowiek...
2 tygodnie temu szedłem z plebani do kościoła pw. Świętej Trójcy w Bydgoszczy, gdzie odbywam w każdy piątek, sobotę i niedzielę swoją praktykę duszpasterską. Okazało się, że drzwi świątyni były jeszcze zamknięte. Już od jakiegoś czasu koło schodów wejściowych co tydzień klęczał pewien człowiek i zbierał pieniądze do swojej puszki. Zapytałem się go czy nie jest mu zimno, bo przecież pogoda zrobiła się nieprzyjemna. On na to, że jest, ale co ma zrobić. Korzysta z posiłków przy bazylice dla ubogich, no ale innego sposobu na życie niestety nie ma. Powiedziałem do niego, że niestety nic nie mam, by mu dać, a on na to do mnie, że nawet nic nie potrzebuje, wystarczy księdza dobre słowo... Muszę powiedzieć, że wtedy się poczułem, jak gdyby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim. Po raz kolejny dostałem lekcję, że tak naprawdę nie jest najważniejsze to, co materialne, że są o wiele ważniejsze sprawy i rzeczy. Na zakończenie dałem temu panu moje rękawiczki, choć tyle mogłem zrobić w tym momencie. Ale przez cały czas myślałem o tym spotkaniu. Tydzień później, gdy poszedłem na parafię, to przygotowałem mu taki mały zestaw świąteczny - kalesony, ciepły sweter, ciepłe skarpety. Gdy podszedłem, by mu je dać, to tak w sposób nie do opisania popatrzył na mnie i powiedział: „Bóg zapłać, Bóg zapłać...". I wtedy uświadomiłem sobie, że to sam Jezus mówił do mnie przez tego człowieka, że w ten sposób chciał mi coś pokazać, narodzić się we mnie. Wysłuchałem w czasie Adwentu wiele nauk i kazań, ale właśnie to wydarzenie najbardziej mnie przygotowało do uroczystości Bożego Narodzenia.
Jezus rodzi się w nas także przez drugiego człowieka...
On, Światłość Świata, narodził się w ciemności nocy. Jakież to wymowne, jakież przesłanie dla nas, ludzi, którzy przez całe swe życie szukamy nieraz po omacku Światła, które by rozjaśniło mroki naszej egzystencji. Ową Światłość potrafili dostrzec pasterze pasący swe stada niedaleko Betlejem. Otworzyli swe serca na to, co niewidoczne było dla uczonych w Piśmie, zapatrzonych w siebie i swoje rozumienie Słowa Bożego. Pasterze, odrzuceni przez prawowiernych Żydów, ponieważ nie mogli z racji trybu życia wypełnić Prawa, jako pierwsi dostrzegli chwałę Pańską, która ich oświeciła i Anioła zwiastującego radość wielką.. Tu kolejna nauka dla nas, by być otwartym na to, co daje nam Pan Bóg, nieraz może zupełnie co innego, niż to, co po ludzku by nam pasowało. Gdy otworzymy się na Jezusa, Światłość oświecającą nasze życie, to o wiele łatwiej będzie nam z Nim wytrwać wśród burz naszego życia...
Nasze rozważania zakończmy pytaniem:
czym tak właściwie dla mnie jest Boże Narodzenie? Czy to tylko piękna tradycja polska, atmosfera, rozbrzmiewające kolędy, choinka, prezenty, czy rzeczywiste świętowanie narodzin Syna Bożego? To jest pytanie o wiarę, którą każdy z nas nosi w swoim sercu i w sercu każdy z nas musi sobie na nie odpowiedzieć. Jaka ona jest? Czy w ogóle jest? Może jest to kilka pięknych dni, a potem tak jak zawsze... Wiara w narodziny Syna Bożego pomaga zrozumieć wszystko, gdy zacznie wdzierać się w te obszary naszego życia, w które nawet my sami nie chcemy siebie wpuścić. Otwórzmy się więc na to wszystko, co niosą ze sobą narodziny Boga. Otwórzmy się na Tego, który chce rodzić się w nas i pamiętajmy o słowach Mickiewicza:
„Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie,
Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie...".
ks. Mateusz Nowak
Otwierany 278 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: ks. Mateusz Nowak |