So 2,3;3,12-13; 1 Kor 1,26-31; Mt 5,1-12
Błogosławieni to ludzie z krwi i kości
Dziś Jezus mówi do nas poprzez swoje błogosławieństwa. Błogosławić znaczy dobrze czynić. Możemy zatem powiedzieć, że słowa Pana Jezusa stają się dla nas Dobrą Nowiną i receptą na dobre życie. W Piśmie Świętym człowiek błogosławiony jest jednocześnie człowiekiem szczęśliwym. Błogosławieni znaczy to samo, co szczęśliwi. W czasach Jezusa całkiem inaczej pojmowano znaczenie tych słów. Błogosławiony był ten komu się powodziło, był zdrowy itd. Jednym słowem dla Izraelity bycie błogosławionym łączyło się z całą prosperitą życiową.
Jezus przychodzi i przełamuje tę dotychczasową mentalność. On widzi szczęście i błogosławieństwo tam, gdzie dotychczas zwykle widziano nieszczęście. Potrzeba w tym miejscu dostrzec, że Jezus uczy nas całkiem innego sposobu wartościowania, postrzegania świata i życia człowieka. Bóg jest po stronie tych, których świat odrzuca, wyśmiewa, spycha na margines.
Musimy wiedzieć, że do wypełnienia i do zastosowania tych błogosławieństw w życiu powołani są wszyscy bez wyjątku, wedle rady, a właściwie zadania, jakie postawił przed nami Pan Jezus: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5,48). Jezus wychodząc na górę nie powiedział tych słów tylko do swoich uczniów, ale do wszystkich. W większości wokół Jezusa byli wówczas zgromadzeni: biedni, chorzy, wykorzystywani przez bogatych.
Prawdziwy wymiar Jezusowego nauczania odsłania się dopiero, gdy uznamy, że ubodzy w duchu, pokój czyniący, smutni, czystego serca to nie ci, którym udało się przez przypadek takimi zostać, ale ci, którzy takimi po prostu codziennie są, trwając w pięknej ewangelicznej postawie. Imiona ich obecnie zna tylko Bóg. Jest to swoisty opis, identyfikacja bycia błogosławionym. W każdym z wypowiadanych przez Jezusa „imion" błogosławionych, ukryte jest nasze osobiste imię.
Ewangeliczne błogosławieństwa otwierają przed nami autentyczny i prawdziwy sens życia, nowy wymiar szczęścia i bezpieczeństwa. Te błogosławieństwa, które niekiedy wydawać mogą się nam zbyt wzniosłe, nawet nadludzkie, w rzeczywistości dostosowane są do naszego ziemskiego wymiaru. Budując na nich swoją mozolną codzienność możemy zauważać, że ten świat staje się odrobinę ludzki.
Każde z tych błogosławieństw do miłości prowadzi, albo obiecuje nagrodę zdobycia największej miłości, którą jest wszechmocny i miłosierny Bóg.
Jezus chce nas zapewnić, że możemy być szczęśliwymi pośród naszej biedy, gdy staniemy po Jego stronie i będziemy wpatrywać się w Jego szczęśliwość: w ubóstwo Jego narodzin, w Jego autentyczną postawę, która była pełna miłosierdzia dla grzeszników i potrzebujących, w Jego odrzucenie i prześladowanie przez Wysoką Radę, aż po krzyż itd. To On stał się dla każdego z nas wzorem, jak można stać się błogosławionym pośród wszelkich doświadczalnych ludzkich nieszczęść.
On jest realistą i nie obiecuje nam, że z naszego życia znikną wszelkie biedy: materialna, fizyczna, psychiczna, duchowa. Dla Niego ważne jest nas zbawiać pośród tych trudnych doświadczeń, bo nie od obecności naszej biedy zależy doświadczenie prawdziwego błogosławieństwa. Naszym szczęściem nie jest brak w naszym życiu jakichkolwiek niepowodzeń, ale jedynym i największym szczęściem jest On sam. Trzeba nam wciąż pamiętać, że nie żyjemy tylko dla spraw doczesnych, które w obecnych czasach tak mocno nas determinują.
Spełnianie się błogosławieństwa niejednokrotnie następuje w tym samym momencie, gdy my zgadzamy się na nie, gdy zawierzamy się całkowicie Jego słowu. Gdy powierzamy się Jemu samemu. On sam jest najdoskonalszym źródłem i wypełnieniem się błogosławieństwa.
Błogosławieństwa Jezusa prowokują, aby każdy z nas potrafił zadać sobie pytanie: Czy odnajduję swoje imię w katalogu błogosławieństw? Czy konsekwentnie idę drogą błogosławionych?
ks. Leszek Skaliński SDS
Otwierany 599 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: ks. Leszek Skaliński SDS |