Gorliwość o Dom Ojca
Wj 20,1-17; 1 Kor 1,22-25; J 2,13-25
Dom jest mieszkaniem człowieka. Jak ważną rolę odgrywa dom, w którym człowiek rodzi się, wzrasta, pracuje, dokonuje małych oraz wielkich rzeczy i gdy ostatecznie jest to miejsce, w którym człowiek żegna się z tym światem. Ważny jest nie tylko budynek, nawet ten najpiękniej zaprojektowany i wybudowany, ale atmosfera miłości, prawdy i życzliwości, która jest fundamentem tego domu i potwierdzeniem, że on odgrywa swoją najważniejszą rolę.
Jeśli naszym celem jest to, aby wszystko służyło dobrej atmosferze domu, bardzo się wówczas staramy, aby tę atmosferę podtrzymywać. A gdy zbliża się jakieś zagrożenie, bez względu na to czy z wewnątrz - ze strony mieszkańców domu - czy z zewnątrz, to wtedy jesteśmy gotowi wiele uczynić, by to co najcenniejsze i najpiękniejsze w naszym domu jednak zostało ochronione.
Już teraz może lepiej też rozumiemy reakcję Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, gdy zjawił się w świątyni i zauważył handlujących Żydów.
Sama świątynia była budynkiem okazałym i pięknie wykończonym, ale wzniesiona została chociażby przez Heroda Wielkiego, który był wielkim grzesznikiem i zbrodniarzem. Stąd sam budynek nie potrzebował tak mocnej interwencji ze strony Jezusa, bo nie miał sam w sobie takiej rangi.
Co innego było powodem tak zdecydowanego i nigdy wcześniej nie ujawnionego działania ze strony Jezusa. Świątynia była poświęcona Ojcu i Jezus nie potrafił patrzeć na to, co tak było bezczeszczone. Co więcej ten typ handlu był odgórnie akceptowany przez arcykapłanów i starszyznę żydowską. To miało ułatwić wiernym praktykę religijną związaną z kultem, który wówczas w dużej mierze polegał na składaniu zwierząt ofiarnych i daninie.
To co w planie Bożym miało być jedynie zewnętrznym wyrazem wewnętrznego usposobienia człowieka, środkiem do celu, drogą i pomocą, tu zostało wypaczone, zmieniło swój cel i zajęło miejsce, które się kultowi absolutnie nie należy.
I nie to jest zagrożeniem, że panujący wszędzie jarmarczny zgiełk przeszkadzał w modlitwie i skupieniu. Jezus, jako chyba jedyny, wiedział i czuł, że całą służbę Bożą sprowadzono do rzeczowych, materialnych darów, ofiar gestów i obrzędów, a coraz bardziej zostały zaniedbane, wewnętrzne przeżycia człowieka w spotkaniu z Bogiem.
Skupienie na tym, co zewnętrzne, a nie docenianie i rozwijanie tego, co w człowieku ma największą wartość, czyli wnętrza, to problem, który istnieje po dziś dzień.
Najbardziej na to zagrożenie narażone są osoby duchowne. Ma to miejsce, wtedy gdy od strony materialnej pojawia się staranie, by podkreślić wielką wagę zewnętrzności w pięknej świątyni, a najlepiej przy wspaniałych organach, wśród dostojników kościelnych, itd.
Każdemu wiernemu również grozi przewartościowanie w tej dziedzinie i pozostanie tymi, którzy spełniają jedynie swój religijny obowiązek. Coraz częściej „kupuje" się „spokojne sumienie" nie skruchą, nawróceniem i łaską Sakramentu Pojednania, ale pokaźnym datkiem na kościół, zaoferowaną pomocą w jakimś działaniu na rzecz kościoła, pierwszym widocznym miejscem, najlepiej jak najbliżej ołtarza i znajomego kapłana itd. Kto może sam o sobie powiedzieć, że nigdy nie chciał robić interesów z Bogiem? Kto nigdy nie poszedł do kościoła tylko po to, aby czuć się w porządku i by później ksiądz w konfesjonale się nie czepiał? Tych zewnętrznych i wypaczonych działań i gestów można by wyliczyć jeszcze wiele.
Bóg ofiarowuje się człowiekowi otwartemu na Jego obecność za darmo. Nikt nie jest w stanie czymkolwiek materialnym kupić Jego względów, jeśli w tym nie będzie osobowej więzi miłości.
Świątynia musi być przede wszystkim „domem", ponieważ Bóg w niej mieszka.
Relacja z Bogiem wówczas ma charakter rodzinny, domowy, przepojony zawierzeniem i spontanicznością, miłością, a nie strachem jak mam „kupić" dla siebie łaskawość Boga.
Sami Apostołowie nie zrozumieli gestu wyrzucenia handlujących sprzed świątyni i mowy Jezusa o oczyszczeniu świątyni. Dopiero zrozumieli to wszystko po zmartwychwstaniu. Zmartwychwstały Chrystus to dla nich nowa świątynia, w którą nie tylko trzeba wierzyć, ale i dla niej żyć i umierać.
Warto sobie dzisiaj zadać pytanie: czy sprawowany w świątyni mojego serca kult Boży jest przejawem prawdziwej religijności? Przecież to my jesteśmy „świątynią Boga" i mamy pamiętać, że: „Duch Boży mieszka w nas" (1 Kor 3,16).
Ks. Leszek Skaliński SDS
Otwierany 269 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: Leszek Skaliński SDS |