5 stycznia 2020 r.
Syr 24,1-2.8-12; Ef 1,3-6.15-18; J 1,1-18
______________________________________________
Źródło radości
Dokładnie osiem dni temu, pełni radości, po raz pierwszy zaśpiewaliśmy: „Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi...". A później z serca przepełnionego radością wyśpiewaliśmy, że: „Dzisiaj w Betlejem wesoła nowina...".
W ten sposób, od ośmiu dni rozważamy największy z cudów świata. Wydarzenie, które nie tylko wspominamy, nie tylko zaliczamy do przeszłości, ale wydarzenie, które ciągle trwa, którego jesteśmy świadkami i w którym uczestniczymy.
Nie mamy wątpliwości, że słowa anioła wypowiedziane na betlejemskich polach, którymi zwiastował pasterzom „radość wielką" o narodzeniu Mesjasza Zbawiciela odnoszą się także do nas, chrześcijan XXI w.
Mimo, że dziś w liturgii ponownie czytamy początek Ewangelii św. Jana, o Słowie, które stało się Ciałem, to w pamięci mamy także inne fragmenty Pisma Świętego, które były przypominane w kolejnych dniach oktawy Bożego Narodzenia. Wśród nich: opis ucieczki św. Rodziny do Egiptu i morderstw króla Heroda popełnionych na niewinnych dzieciach. Także złowroga zapowiedź cierpienia Maryi, której duszę ma przeniknąć miecz boleści, zgodnie ze słowami Symeona.
W ubiegłym tygodniu, rozważanie tych tekstów biblijnych, przeplatane było smutnymi doniesieniami o tragicznych skutkach trzęsienia ziemi w Azji, o tysiącach ofiar istnień ludzkich zupełnie zaskoczonych niszczącą siłą żywiołu. Chciejmy jednak zauważyć, że o ile rozmiary tamtej tragedii, przyćmiły radość noworocznej zabawy, to nie są w stanie w żaden sposób naruszyć radości połączonej z nadzieją której źródło tkwi w betlejemskiej grocie.
Bo ludzka radość ma różne źródła i różne oblicza.
Znamy spontaniczną i krótkotrwałą radość dziecka, z powodu niespodzianki, jaką mu sprawia prezent znaleziony pod choinką...
Znamy radość człowieka cieszącego się wolnym czasem, chwilą odpoczynku...
Znamy radość z przeżytych spotkań, prowadzonych rozmów, wspólnych wspomnień...
Jednak, nie mamy wątpliwości, że najtrwalszą i najbardziej odporną na wszelkie niepowodzenia, trudności i zmiany, jest radość płynąca z nadprzyrodzonego źródła. Radość zakorzeniona w duchu.
Jeśli czasami spotykamy ludzi wypełnionych tylko zewnętrzną, bardzo płytką i krótkotrwałą radością, albo ludzi, którzy boją się Ewangelii i najchętniej zrezygnowaliby z obecności chrześcijańskich symboli w życiu publicznym, to znaczy, że odczytane przed chwilą słowa św. Jana pozostają nadal aktualne: „Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał" (J 1,10).
Niestety, mimo upływu 2000 lat, świat ciągle nie wie, nie może, albo nie chce zrozumieć: dlaczego Bóg stał się człowiekiem?
Jako ludzie wiary, czytając dalej, kolejne rozdziały ewangelii znajdujemy odpowiedź na to pytanie w słowach Jezusa wypowiedzianych do Nikodema: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16).
Skoro tak mówi Jezus, tzn. że to, co wydarzyło się w Betlejem, było i jest wyrazem miłości Boga do ludzi. Jezus stał się człowiekiem, jednym z nas, przychodząc w tak prostych, wręcz prymitywnych warunkach, by w ten sposób dać świadectwo, jak bardzo bliski człowiekowi jest Bóg. Jak bardzo Bogu zależy na każdym z nas.
Zatem kiedy dziś, przychodząc do świątyni i uczestnicząc w liturgii, stajemy ponownie przy figurce bezbronnego Dziecka urodzonego w stajni, leżącego na sianie w żłobie, wypada każdemu z nas poszukać odpowiedzi na pytanie: w czym na co dzień wyraża się moja miłość do Boga, co jest świadectwem mojej miłości do Tego, który mnie stworzył?
Właściwie, dopiero kiedy odkryjemy w sobie miłość do Boga, wtedy zaczniemy naprawdę za Nim tęsknić. Chrześcijaństwo przestanie być dla nas tylko zbiorem norm, bo ono jest czymś znacznie większym i wspanialszym. Wtedy zaczniemy rozumieć dalsze słowa z rozmowy Jezusa z Nikodemem, z których wynika, że:
Bóg posłał swego Syna na świat po to, aby świat został przez Niego zbawiony (por. J 3,17).
Być zbawionym, tzn. zjednoczyć się z Bogiem, poznać Prawdę, cieszyć się wolnością i przebywać z Nim na zawsze. Taki jest cel naszego życia, naszej miłości, naszej pracy i wszelkiego wysiłku... Także ludzkiego cierpienia i ludzkiego umierania.
Objawienie Bożej Miłości i dar zbawienia jest największym i najważniejszym prezentem, jaki otrzymała ludzkość w Betlejem. Są one fundamentem trwałej chrześcijańskiej radości i optymizmu.
Dlatego dziś rozpoczynając Nowy Rok, kolejny odcinek na linii czasu naszego ziemskiego życia, chciejmy do wszystkich wypowiedzianych już życzeń, dołączyć tęsknotę za prawdziwą radością zakorzenioną w nadprzyrodzonym źródle. I nawet w obliczu życiowych trudności czy ziemskich tragedii nie bójmy się szczerym sercem śpiewać, że: „Dzisiaj w Betlejem wesoła nowina..."
Bo Chrystus nam się narodził!
Słowo Ciałem się stało dla zbawienia naszego.
Amen.
Tomasz Raćkos SDS
Otwierany 2213 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: Tomasz Raćkos SDS |