Iz 40,1-5.9-11; 2 P 3,8-14; Mk 1,1-8
Potrzeba Mocniejszego
Kiedy nie umiem milczeć to i trudno słuchać. Można przyjąć postawę milczenia, ale jednocześnie pozwalać, aby strumień myśli płynął wokół mojego punktu widzenia i tylko mojego. Milczenie nie może być jedynie czasem układania strategii słownego ataku. Jeśli niewiele chcę usłyszeć od innych, to nie wiem jak im służyć, ostatecznie jaki kształt ma przyjąć moja miłość. Pozostaję w kręgu swoich jedynie słusznych idei. Jeśli wtedy ktoś nie przyjmuje tych jedynie cennych moich słów - tym gorzej dla niego. To nie jest postawa ewangeliczna.
Bardzo trafnie ujęła bł. Matka Teresa z Kalkuty pewien łańcuch następstw: „Owocem milczenia jest modlitwa; owocem modlitwy jest wiara; owocem wiary jest miłość; owocem miłości jest służba; owocem służby jest pokój".
Ósmy dzień Adwentu. Pytam siebie, czy wyszedłem na pustynię, aby zbudować autostradę komunikacji z Bogiem i braćmi, po której popłyną moje pragnienia i przyjdzie Jego Słowo. Czy jest to w ogóle możliwe? A może to sprzeczność - droga na pustyni? Nawet jeśli jest to metafora odnosząca się do świata niewidzialnego, to po co komu jakaś droga w miejscu najmniej stosownym?
Myśli moje, plany, są tam gdzie jest mi wygodnie i łatwo, gdzie mogę zapanować, gdzie są dogodne rozwiązania, gdzie czuję się mocny. Myśli Boga, Jego plany i drogi są inne, zawsze lepsze, prowadzą poprzez dziwne, nowe, nieznane obszary, niewygodne dla nas. On chce przychodzić inaczej niż jest w moich oczekiwaniach. Ale przecież to Bóg! Czyżbym chciał kochać Boga, który jest na miarę moich oczekiwań albo pójść do nieba, które wymyśli moja głowa? Wyjść z moich oczekiwań, pozostać w ciszy, poczekać i posłuchać to tak, jakby spędzić chwile na pustynnej przestrzeni, gdzie jestem bezradny, ubogi, ślepy...
Do takiej postawy zachęca mnie dziwny, ale ostatecznie pociągający człowiek - Jan z pustyni. Pociągający nie wyglądem, ani proponowanym menu, ale spokojem, który wypływa z Jego słów: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów" (Mk 1,7). Na pustyni odkrył Mocniejszego i był Mu posłuszny.
Czy jest mi potrzebny „mocniejszy ode mnie"? Kiedy adorujemy siebie w swoich myślach, pozostajemy tylko ze swoją siłą, a więc bardzo słabi, narażeni na atak, utratę sił i porażkę. Patrz na Mocniejszego, On jest źródłem, widzi naszą nędzę i chce jej zaradzić.
Bóg jest zawsze w drodze do nas. „Niektórzy są przekonani - mówi św. Piotr - że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia" (2P 3,9). Przeszkody w komunikacji są po mojej stronie: wyboje oskarżeń i buntów, zakręty i urwiska grzechów, wyniosłe góry - przejawy pychy, doliny zniechęceń, lenistwa, oziębłości... Izajasz mówi: „Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i wzgórza obniżą" (Iz 40,4) a Jan z pustyni - również za Izajaszem - woła: „Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki" (Mk 1,3).
Ci, którzy odważyli się przyjść do Jana, „wyznawali grzechy" (Mk 1,5). To pierwszy krok, ale nie ostatni. Jan obiecuje coś więcej tym, którzy odważnie wyszli na pustynię. Mówi, że Mocniejszy - Mesjasz, kiedy przyjdzie - On ochrzci ich Duchem Świętym. To jest równie ważnie w poszukiwaniu i pozostawaniu na pustyni. Nie siłą, nie mocą naszą, ale mocą Ducha Pańskiego dzieło życiodajnej komunikacji zostanie dokończone (por. Za 4,6). Pustynia może przemienić się w ogród tylko siłą Mocniejszego.
Andrzej Prugar OFMConv
Otwierany 1195 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: Andrzej Prugar OFMConv |