Iz 2,1-5; Rz 13,11-14; Mt 24,37-44
______________________________________________
Godzina powstania
Nawet najlepszy pływak nie przepłynie Kanału La Manche pod wodą (najwęższe miejsce 32 km). Musi nabierać powietrza, musi w sposób bardzo skoordynowany płynąć; powinien tez umieć oszczędzać siły, a czasami tez odpocząć w wodzie. Zmaganie z żywiołem i dopłynięcie do brzegu może nam pomóc przybliżyć sposób przezywania czasu, w który wchodzimy, czasu Adwentu.
Pan wzywa nas do czujności, aby się nie zatracić tylko w jedzeniu, które może stać się obżarstwem, piciu, które może przerodzić się w pijaństwo, ale też nie zatopić się w ulubionej pracy, w działaniu czy posłudze. To słowo „zatopić" bardzo dobrze oddaje również wysiłek pływaka. Tylko umiejętne ruchy, dzięki którym jest się w wodzie, ale i nad wodą, oraz nieustannie poruszanie się do przodu, gwarantuje dotarcie do brzegu.
Był taki czas, że ludzie tak zatopili się w doczesności, że przyszedł potop i rzeczywiście ich pochłonął. Mówi o tym Jezus (por. Mt 24,37-44). Podobnie będzie przy powtórnym, niespodziewanym przyjściu na końcu czasu. Moment przyjścia Boga i czas niespodziewanego sądu będzie momentem objawienia prawdy o sposobie w jaki „płynęliśmy". Na pierwszy rzut oka nie ma różnicy pomiędzy czuwającym chrześcijaninem, chrześcijanką, a człowiekiem nie czuwającym czyli niewierzącym. Mogą razem pracować przy jednym warsztacie pracy („przy jednych żarnach") czy na polu; a wiec wewnątrz lub na zewnątrz, bliżej czy nieco dalej od siebie. W chwili sądu nastąpi gwałtowne rozdzielenie osób, ze względu na to, iż jedna „płynęła przez wszystko do Pana", a druga „była zatopiona tylko w tej jednej czynności cały czas".
„Rozumiejcie chwilę obecną" mówi św. Paweł (Rz 13,11). Pomóż mi Panie zobaczyć sprawy, które mnie pochłaniają i zatapiają; zamykają na Ciebie, Który Jesteś. To może być coś pozytywnego na pierwszy rzut oka. Powiedzmy, że jest to komputer, albo praca naukowa. Pochłania mnie, jestem zmęczony, skracam, albo w ogóle pomijam modlitwę. Staje się zmęczony i trudny w kontakcie z innymi, podejmuję nowe wezwanie naukowe i staram się mu sprostać. Przyzwyczajam się do tego i od tego uzależniam swój sukces, akceptację innych, szczęście. Tak może być z każdą pracą, ale i z pewną przyjemnością, relacjami ludzkimi, itp. Może stać się celem lub czymś najważniejszym, czyli tym co mnie zatapia.
Jest więc w nas siła, dużo siły, pomysłowości, koncepcji, która sprawia, ze jestem w czymś bardzo dobrzy (w dobrym albo tez i w złym). Ostatecznie perfekcjonizm i skuteczność oraz przywłaszczanie sobie owoców (nawet w modlitwie) nie wychodzi na dobre. Wtedy bowiem to my jesteśmy „wodą", „brzegiem" czyli płyniemy stojąc, co jest katastrofą.
Izajasz miał wizję, że przyjdzie czas, w którym Pan stanie się siłą i światłem pielgrzymujących do Niego, na Górę Syjon, czyli do Świątyni Jerozolimskiej. Dla nas czasem tym jest Adwent. Pan już przyszedł i jest z całą swoją łaską obecny, ale i przychodzi. Tylko dzięki Panu jest to możliwe, aby „miecz został przekuty na lemiesz, a włócznia na sierp" (por. Iz 2,1-5). Narzędzia do ranienia i zabijania - mnie i innych - czyli: miecz i włócznia oraz siła, którą do tego używam ma być skierowana na coś nowego i dobrego: co spulchnia ziemię i pomaga w żniwach - czyli: lemiesz i sierp.
Wyłączyć albo ograniczyć to, co mnie zatapia. Siłę i czas, który nie był twórczym czuwaniem złożyć przed Panem. Czas odzyskany i pobłogosławiony zamienić na to przed czym tyle uciekałem i czego nie lubię, dla tych co nie lubię, na to co „nieopłacalne" na tym świecie.
Właśnie ta godzina w drugim dzisiejszym czytaniu adwentowym jest nazwana dziś „godziną powstania", „przyobleczenia się w zbroję światła", „życiem przyzwoitym", „życiem w Chrystusie" (por. Rz 13, 13-14).
Andrzej Prugar OFMConv
Otwierany 2291 razy
|
Źródło:
katolik.pl
|
Autor: Andrzej Prugar OFMConv |