Ważny temat   
Słuchać na serio, czyli pytania o gender
Dodano dnia 18.01.2014 23:07
O ideologii gender, jej wpływie na życie publiczne w Polsce z ks. prof. dr hab. Pawłem Bortkiewiczem TCHr rozmawia Elżbietą Belkius

W ostatnich doniesieniach medialnych powrócił temat gender. Wiele mówi się na temat płci warunkowanej kulturowo. Co stoi u podstaw takich założeń?

 

Samo słowo gender oznacza obecnie tzw. "płeć kulturową", która jest ustawiana w opozycji do płci biologicznej, jest od niej ważniejsza. Oznacza to, że nie jest aż tak ważne, z jaką płcią się rodzimy, liczy się, jaką płeć przyjmiemy za swoją, do jakiej zostaniemy wychowani. Warto nadmienić, że u początków gender leżą poglądy dr Johna Moneya, który przekształcił je w konkretny eksperyment. W związku z okaleczeniem penisa jednego z bliźniaków Reimerów, zaproponował rodzicom, by... chłopca uczynili dziewczynką. To oznaczało chirurgiczne dopełnienie błędu lekarskiego, ale także "wychowywanie" do bycia dziewczynką, poprzez dziewczęce stroje, posyłanie do środowiska dziewcząt, przymuszanie do bawienia się zabawkami dziewczęcymi. Ponadto, obu bliźniaków dr Money "edukował" seksualnie od najmłodszych lat, każąc im wnikliwie poznawać i porównywać swoją anatomię i fizjologię. Całość tego absurdalnego eksperymentu zakończyła się tragicznie. "Przekształcany" do odgrywania kobiecej roli płciowej, Bruce (zwany też Brendą) popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę, Brian (zaniedbany przez rodziców i obserwujący eksperyment na bracie) przedawkował lekarstwa na schizofrenię.

Współcześnie genderyści deklarują swój dystans do dr Moneya, ale... w gruncie rzeczy powielają dokładnie jego metody.

Gender głosi dzisiaj, że wszelkie nierówności i dyskryminacje związane z funkcjonowaniem kobiet i mężczyzn w społeczeństwach są kwestią narzuconych stereotypów. Przełamywanie stereotypów domaga się - ich zdaniem - nowej edukacji w postaci np. przebierania dzieci w przedszkolu w obce sobie stroje, przymuszania do bawienia nie swoimi zabawkami, absurdalnych lektur o chłopcu Kopciuszku czy dziewczynce Wyrwidębie. Do tego dochodzi drugi wektor "edukacji" - edukacja seksualna, która zdaniem specjalistów ma się dokonywać od 4 roku życia. Już wtedy dziecko ma znać różne szczegóły anatomiczne własnej budowy, a także zdobywać "istotną" wiedzę na temat np. masturbacji.

Gender głosi uwodzicielskie hasła walki o równość, godność, hasła tolerancji i zakazu dyskryminacji, ale to czyniła każda wroga człowiekowi rewolucja. Nieważne są hasła, ważne są czyny, które idą za nimi.

Gender możemy traktować jako ideologię. Przemawia za tym faktem określona forma świadomości społecznej wypracowana na podstawie tez głoszonych przez zwolenników gender. W jakim stopniu wpłynęło to na życie publiczne w Polsce?

Zwolennicy gender obrażają się bardzo mocno na słowo "ideologia" domagając się uznania swoich poglądów za teorie naukowe. Równie mocno domagali się naukowości dla siebie marksiści, czy antropolodzy nazistowscy. Różnica między nauką a ideologią jest m.in. taka, że nauka szuka prawdy, jest w służbie prawdy, ideologia manipuluje prawdą. Dla człowieka rozsądnie myślącego nie ma wątpliwości, że jest to ideologia, która nie sięga po siłę argumentów w dyskusjach, tylko po argument siły. Pewną ilustracją tego stanu rzeczy była reakcja środowiska gender na mój wykład w Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu 5.12.2013. Wykład, zanim się rozpoczął został oprotestowany przez grupę "naukowców" gender, wspartych przez "Gazetę Wyborczą". W dniu samego wykładu na sali ujawniła się krzykliwa, i będąca pod wpływem narkotyków, bojówka anarchistyczna, doskonale znana policji poznańskiej. Jednak była to zaledwie ciemna masa rzucona na barykady postępowej walki. W pierwszym rzędzie siedziało kilku "naukowców", którzy wyraźnie sympatyzowali bądź wspierali poczynania bojówki.

Otóż trzeba wiedzieć, że to właśnie taka "genderbanda" (nie znajduję innego określenia na tę formację) wpływa na kształt wielu aspektów życia społecznego w Polsce. Utworzenie wielu stowarzyszeń edukacyjnych, powstanie ponad 80 przedszkoli w Polsce, w których wychowuje się w duchu gender, promowanie tej ideologii w szkołach na różne sposoby, o czym piszą autorki raportu "Ślepa na płeć" - to fragment przekładania genderyzmu na życie publiczne. Osobnym nurtem jest sfera wdrażania gender do ustaw prawnych, do wzorców kulturowych.

W wielu krajach na świecie gender przeżywa swój rozkwit i jest wiązany ze studiami wyższymi na uczelniach. A jak to wygląda w Polsce?

Tak zwane gender studies są istotnie rozpowszechnione na świecie, a w Polsce także zyskują rosnącą popularność. Aktualnie są obecne na większości znaczących uniwersytetów w Polsce. Ich twórcy radykalnie bronią ich naukowości, o czym już wspominałem. Chciałby jednak zauważyć dwie konkretne sprawy związane z tą naukowością. Pierwsza to list środowiska gender studies z Uniwersytetu im, Adama Mickiewicza z 6.12.2013 r. do p. minister Kozłowskiej-Rajewicz. Autorki listu piszą w nim o atakach ze strony księży Kościoła katolickiego na teorię gender. Rozumiem, zwłaszcza, że list nawiązuje do tytułu mojego wykładu z poprzedniego dnia, że to właśnie taki wykład był atakiem, natomiast atak genderbandy pod wodzą młodocianego transwestyty na katedrę uniwersytecką jest wyrazem bronionej przed tym atakiem nauki. Niemniej, list doczekał się natychmiastowej odpowiedzi ze strony Pani Minister. W swoim oświadczeniu napisała ona m.in.: "W nauce gender - płeć kulturowa, to kategoria badawcza, która analizuje przejawy kobiecości i męskości w czasie, przestrzeni, w różnych kulturach i kręgach cywilizacyjnych. Np. w Polsce piłka nożna to sport wybitnie męski, a w USA - raczej kobiecy".


Doprawdy nie chce mi się wierzyć, by takie kwestie były przedmiotem badań naukowych. Oczywiście można badać dlaczego taniec ze wstążką jest w Rosji sportem typowo kobiecym, a na Grenlandii, ani kobiecym, ani męskim, ale - może się okazać, że to kwestia klimatu, a nie ról płciowych. Kiedy sięgnie się do programów gender studies, można przeczytać takie propozycje jak "feministyczna krytyka lektury lesbijskiej" i tym podobne oferty, o których pani Kozłowska-Rajewicz nie wie, albo nie chce wiedzieć. Pisze bowiem, że "próby łączenia dążeń do wyrównywania szans między kobietami i mężczyznami z seksualizacją dzieci, zamachem na rodzinę czy promocją homoseksualizmu - nie mają racjonalnych podstaw". Nie wiem, czy nauczanie "literatury homoseksualnej" nie jest promocją homoseksualizmu. Wiem, że promowanie gender jest promowaniem nowej podstawy antropologicznej dla małżeństwa i rodziny, co oznacza dewastację tradycyjnego modelu.

Warto może dopowiedzieć, że w głośnym i drastycznym wydarzeniu poprzedzającym Boże Narodzenie 2013 r. p. Bratkowska zapowiedziała dokonanie aborcji swojego "zarodka" w dzień Wigilii. P. dr hab. Jacek Kochanowski zaproponował z kolei, by ten zarodek został zapeklowany i przesłany pewnemu jezuicie, gotowemu adoptować nienarodzone dziecko p. Bratkowskiej, jako przedmiot do kanonizacji. P. Bratkowska i p. Kochanowski są wykładowcami gender studies na Uniwersytecie Warszawskim. To także miara naukowości, kultury osobistej i człowieczeństwa genderbandy.

Powszechnie istnieje przekonanie, że gender może stać w opozycji do rodziny? Czy jest to prawda?

Weźmy na przykład proponowaną nam przez Unię Europejską konwencję o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. To klasyczny przykład strategii genderyzmu. Jest tutaj najpierw owa maska ważnego i cennego hasła - sprzeciw wobec przemocy. Ale zaraz za nim wsparta jest analiza problemu - źródłem owej przemocy jest tradycyjny, oparty na wzorcach kulturowych i religijnych model małżeństwa. Prognoza? Zmienić ten model! Uderzyć i zniszczyć model małżeństwa heteroseksualnego, monogamicznego. Wprowadzić dowolne związki partnerskie (w nich można przecież odgrywać dowolne role płciowe, wedle uznania...).

W ślad za takim myśleniem idzie rugowanie z dokumentów tak elementarnych pojęć jak "matka" czy "ojciec" a zastępowanie ich pojęciami "rodzic 1" i "rodzic 2". Dalej oznacza to słownikowe, encyklopedyczne i prawne redefiniowanie pojęcia małżeństwa i rodziny.

Pojęcia i definicje to jedno. Ale co dzieje się i dziać się będzie z dzieckiem w takich genderowych konstrukcjach?

Co my jako katolicy możemy zrobić, aby chronić się przed złym wpływem ideologii gender?

Przede wszystkim winniśmy promować miłość i piękno małżeństwa. Nie godzić się na samo nazywanie związku byle jakiego - mianem "małżeństwa". Nie możemy pozostawać obojętni wobec presji deprawacji seksualnej dzieci w szkole. Musimy być czujni na wprowadzanie prawa.

Raz jeszcze podkreślam, że jednak pierwszym celem musi być promocja małżeństwa jako wspólnoty życia i miłości.

Czy ze strony polskiego państwa i Kościoła możemy oczekiwać konkretnych działań powstrzymujących falę gender?

Państwo w obecnym kształcie jest na usługach ideologii gender. Jeśli pani pełnomocnik rządu reaguje na histeryczny i absurdalny list grupy genderystek, to nie trzeba żadnych komentarzy. Na pomoc państwa w tym względzie, państwa w tym kształcie politycznym, nie można liczyć. Przeciwnie, należy z działaniami państwa walczyć w imię oporu i nieposłuszeństwa obywatelskiego.

Kościół natomiast pomny na to, że człowiek jest jego drogą, broni człowieka. Mamy więc nauczanie biskupów, mamy opublikowany w 2103 r. na Niedzielę Świętej Rodziny list Episkopatu o szkodliwości tej ideologii. Ten list wzbudził zresztą alergiczną reakcję niektórych "postępowych" katolików. Ale każda reakcja przeciw Kościołowi świadczy o randze sporu ideologicznego.

My sami zaś musimy, jako Kościół, słuchać na serio nauczania pasterzy i wdrażać je w życie. Wielką rolę odgrywa uświadamianie w tym zakresie. Przyznam, że coraz bardziej pęcznieje mi kalendarz od propozycji spotkań na ten temat.

Jaka przedstawia się przyszłość gender na płaszczyźnie medialnej i politycznej?

Istnieje dyskretna, ale widoczna promocja gender na płaszczyźnie medialnej. Gender bowiem to ideologia dokonująca rewolucji w sferze seksualnej. Wszystkie zatem działania promujące anormalne zachowania seksualne, promują tę ideologię. A tych działań jest wiele - w filmie, w audycjach publicystycznych.

Gender, jak wspominałem, wchodzi w przestrzeń prawno-polityczną, przybiera postać nowych praw człowieka.

Wydaje się, że potrzeba ogromnej ofensywy medialnej ze strony Kościoła. Na pewno cenne są wszelkie pozycje książkowe, ale potrzebne byłoby też internetowe monitorowanie absurdów i patologii na ten temat. Potrzeba także filmów edukacyjnych.

Elżbieta Belkius
absolwentka Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu,o kierunku Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna

Otwierany 2670 razy Źródło: katolik.pl Autor: Elżbieta Belkius


Logowanie
Login
Hasło
Zakładanie konta
Wyróżnione teksty
Galeria naszego kościoła