Przebaczenie
jest łaską i aktem wolnej woli. Zawsze odnosi się do świadomego zła -
mniejszego lub większego - popełnionego względem nas.
Każdy z nas na różne sposoby doświadczył i doświadcza zła. Są to
upokorzenia, odrzucenia, niesprawiedliwości, różnego rodzaju cierpienia
na poziomie fizycznym, psychicznym i duchowym. Bolą nas zranienia
przeszłości. Tak naprawdę wszyscy się ranimy. Ranią nas rodzice,
nauczyciele, duchowni, przyjaciele. Niezagojone rany nosimy często przez
całe życie. Nie zawsze o nich mówimy. Szukamy różnych form terapii, ale
i one nie zawsze mogą nam do końca pomóc. Terapia psychologiczna dla
niektórych wydaje się niezbędna, jednak i ona, jeśli jest terapią bez
Pana Boga, nie przyniesie zamierzonego efektu. Z doświadczenia wiemy, że
najbardziej ranią nas najbliższe osoby, które najbardziej kochamy.
Przysłowie arabskie mówi: Jedyny ból, który przeszywa bardziej niż stal,
to wrogość, która pochodzi od bliskich.
Warto zapytać siebie o naszą reakcję na ból zadany przez innych.
Pierwsza reakcja, jaka się w nas pojawia, to oddanie ciosu z taką samą
siłą lub większą. Kumuluje się w nas gniewna energia, chęć szybkiej
zemsty. W ten sposób ranimy tylko siebie samych, ponieważ zapominamy, że
zło trzeba zwyciężać dobrem.
Dlaczego przebaczam?
Przebaczam, ponieważ doświadczyłem konkretnego zła od drugiego człowieka
i nie chcę odpłacać mu złem za złe. Wiem, że zło zawsze rodzi zło. Nie
oznacza to, że zapominam o złu, którego doświadczyłem. Nawet dopuszczam
do siebie oburzenie, złość, gniew, ponieważ są to naturalne, ludzkie
reakcje. Widzę i czuję zło, niesprawiedliwość. Nie mogę milczeć,
ponieważ wyrządzone mi zło wymaga wypowiedzenia, nazwania go po imieniu.
Tylko to co nazwane jest rozpoznane. Nie wolno mi rany ukrywać przed
sobą. Będzie mnie ona gryzła i nie znajdę pokoju w sercu. Nikt z nas, ty
i ja, nie uciekniemy od naszych wspomnień, cierpień, balastu
doświadczeń... Należy je przepracować, aby nasze serca wypełnił pokój
wewnętrzny, którego nikt z ludzi nam nie da, tylko Bóg.
Przebaczam zawsze w wolności serca, gdyż pragnę uciąć łańcuch zła we
mnie i w drugiej osobie. Przezwyciężam zranienia i nie pozwalam, aby
toksyczne myśli zatruwały moje serce. Max Scheler powiedział: Kto żywi
urazę, sam się zatruwa. Nieustanne żywienie urazy jest ciągłym
niszczeniem samego siebie i rujnowaniem sobie życia. Sam przez to
powiększam sobie rany już istniejące, co może powodować stany depresyjne
i szukanie zemsty. Chińskie przysłowie poucza: Kto szuka zemsty, musi
wykopać dwa groby. Rany niezagojone, otwarte ograniczają naszą wolność i
bycie sobą na co dzień. Będąc zranionymi, ranimy też innych. Każda rana
wymaga najpierw oczyszczenia, a później uzdrowienia. Niezbędne wydaje
się uporządkowanie naszego wewnętrznego serca, ponieważ rzeczą mądrego
jest porządkowanie. Dopiero wtedy można stawiać pierwszy krok na drodze
do przebaczenia, rezygnując z zemsty, ale doświadczając jeszcze bólu o
charakterze emocjonalnym. Przebaczenie potrzebuje czasu, nieraz wielu
tygodni, miesięcy czy lat. Nie jest to wcale takie proste. Dopiero gdy
nastąpi przebaczenie całościowe, powoli ustępuje cierpienie, a dzięki
wytrwałej modlitwie rany zmieniają się w perły - powie św. Hildegarda z
Bingen.
Wszyscy wiemy, że czas leczy rany. Taka jest naturalna kolej rzeczy. Po
jakimś okresie zapominamy o naszych ranach. Nie oznacza to jednak, że
już całkowicie przebaczyliśmy. Prawda jest taka, że im głębsza rana, tym
dłuższy proces uzdrawiania. Nie wolno nam się zamknąć w więzieniu
naszych ran. Powstaje wówczas blokada, zamykająca nas na dalszy rozwój.
Zapomnieć wcale nie oznacza przebaczyć. Najważniejsze jest oczyszczenie
naszej pamięci, pogodzenie się, zaakceptowanie przeszłości.
Przebaczam, bo kocham
Przebaczenie drugiemu jest moim darem serca, darmo danym. Potrzebne jest
nowe serce. Człowiek, który kocha, cierpi, ponieważ jest narażony na
zranienia. Przebaczam, bo kocham. Miłość do drugiej osoby jest
mocniejsza od nienawiści i doznanych zranień. Nie jest łatwo kochać
naszego wroga czyniącego nam zło, dlatego potrzebny jest wewnętrzny
dystans, aby później obdarzyć go miłością przebaczającą, która jest
niezbędna. Wszyscy jej bardzo potrzebujemy. Jesteśmy tylko słabymi i
kruchymi ludźmi. Miłość, która jest ściśle powiązana z przebaczeniem,
wykracza poza prawo. Jak mówił Tomasz z Akwinu: Sprawiedliwość bez
miłosierdzia jest okrutna. Kto kocha naprawdę, przebacza. Nie mam
wątpliwości, że potrzebna jest do tego pokora serca.
Jako ludzie Boga, z Boga i dla Boga oczekujemy Jego pomocy. Bóg okazuje
nam swoją miłość. Jako miłosierny Ojciec pierwszy nas, grzeszników,
ukochał i pierwszy nam przebacza. My, chrześcijanie, wpatrujemy się w
Jezusa na krzyżu przebaczającego swoim oprawcom. Dzięki temu uczymy się
od naszego Mistrza przebaczać i prosić o przebaczenie słowami Modlitwy
Pańskiej.
W ostatecznym rozrachunku naszego życia zobaczymy, że i nasze
upokorzenia, niesprawiedliwości miały sens, ale odkryć je możemy tylko
dzięki światłu płynącemu z krzyża. Jak mówi mistyczka niemiecka Gertruda
von le Fort: Są kwiaty, które kwitną tylko na pustyni, gwiazdy, które
widać tylko na obrzeżu miasta. Są doświadczenia Boskiej miłości, którymi
jesteśmy obdarowani tylko w wielkim opuszczeniu, na krawędzi
zwątpienia.
Jeśli chcemy być szczęśliwymi na tym świecie, to uczmy się przebaczać i
prośmy o to Ducha Świętego. Bez sztuki przebaczenia nigdy szczęśliwymi
nie będziemy.
Jan Konior SJ