Nawrócenie (6)- odwaga spojrzenia w życie
Dodano dnia 11.09.2008 08:50
Człowiek, gdy poznaje miłość Boga, zostaje uzdolniony, by iść za Jego wezwaniem i w ten sposób dalej Go poznawać. Wówczas także, wchodząc w głębię swego wnętrza, poznaje siebie jako stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Tym samym człowiek staje się świadkiem tego, czego Bóg w nim dokonuje. Nie dzieje się to bez napięcia i spotkania przeciwności ze strony otoczenia, ze strony świata. Myślenie i działanie ludzi świata jest bowiem inne, odmienne od tego, co jest w sercach ludzi słuchających Boga. Czytania najbliższej niedzieli (12 okresu zwykłego A - Jr 20,10-13; Rz 5,12-15; Mt 10,26-33) pozwalają nam bliżej wejrzeć w to, co dzieje się z człowiekiem i w człowieku, który usłyszał głos Boga i idzie za nim. Jest to kolejny etap spełniania się w człowieku dzieła jego nawrócenia, jako owocu poznanej Bożej miłości i jako doświadczenia przeciwności ze strony świata, ludzi tego świata.

Zaufanie w sytuacji przeciwności

Punkt wyjścia do tego rozważania mogą stanowić słowa proroka Jeremiasza: «Trwoga dokoła!» i słowa Jezusa: Nie bójcie się! Prorok doznaje prześladowania, gdyż obwieszcza ludziom Bożą prawdę. Oni zaś widzą wszystko inaczej. Mają inne propozycje życia. Inaczej rozumieją siebie i wydarzenia, jakie mają miejsce w ich życiu. Jest to sytuacja człowieka po grzechu - kiedy sięgnął po własne poznanie dobra i zła. Tak było za czasów Jeremiasza. Tak jest także dzisiaj. I tak będzie do końca świata.


To odmienne spojrzenie i nastawienie wyrażają słowa tych, którzy - mimo że zaprzyjaźnieni z prorokiem - wypatrują jego upadku i mówią:


Może on da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy swą pomstę na nim.


Przyjaźń ludzka trwa zazwyczaj tak długo, dopóki istnieje jakaś wspólnota interesu, celu, korzyści itp. Naturalnie nie tylko materialnej, ale i duchowej. Tzn. trwa tak długo, dopóki człowiek ze swego punktu widzenia widzi sens tej relacji. Gdy zaś widzi, że ona go niszczy, zaczynana się zazwyczaj z niej wycofywać. Nie ma bowiem mocy miłości tego, co przeciwne, nie ma miłości nieprzyjaciół (por. Mt 5,44).


Jeremiasz, w tej sytuacji przeciwności, która objawia prawdę o ludzkich relacjach, jako niesłusznie atakowany i prześladowany, niesie w sobie inną pewność: to Pan jest obok niego jako Mocarz, jako ten, który ma władzę i patrzy na jego nerki, czyli spogląda w jego życie. Nerki, obok serca, były widziane jako znak i symbol życia, ośrodek życia. Patrzenie na nerki oznaczało spoglądanie w centrum życia, we wnętrze człowieka, gdzie spotyka się to, co Boże i ludzkie. Panie, Ty patrzysz na moje nerki. To Pan spogląda w moje nerki. To On posiada szyfr życia, kod życia. Pan ma dostęp do tego wszystkiego, co we mnie i ze mną się dzieje. On zna moją sprawę. Ja zawierzyłem Mu, dlatego mogę trwać pośród tej trwogi, która jest dokoła.

Nie bójcie się!

We fragmencie Ewangelii przeznaczonej na tę niedzielę (jest to fragment tzw. mowy misyjnej):


Nie bójcie się! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć


Jezus otwiera przed swymi uczniami świadomość, że będą musieli zmagać się z prawdą, z dawaniem świadectwa o niej. To będzie przyprawiać ich o lęk i wprowadzać w zagrożenie. Słowa te dotyczą działalności misyjnej, którą możemy określić jako działalność na zewnątrz. Aby ta mogła się spełniać, tzn. aby byli ci, którzy pójdą i będą świadczyć, musi się to najpierw stać prawdą w nich samych. To w nich ma się dokonać ta prawda, tzn. nowy sposób przeżywania własnego człowieczeństwa jako dzieci Bożych, czyli ludzi, którzy znają Ojca i wiedzą, że ich życie jest w Jego ręku.


Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą.


Nic bowiem nie stanie się bez woli Ojca. A więc skoro się staje coś, co jest przeze mnie odbierane jako trudne czy niezrozumiałe, czy wprost przeciwko mnie samemu, to - według spojrzenia Jezusa, Syna Bożego - może też mieć swój sens i wyprowadzać z zagubienia, z zagubienia się człowieka w sobie samym. Ostatecznie zaś chodzi o wyprowadzenie człowieka z zagubienia się pod wpływem tego, który zwiódł człowieka. Naprawdę trzeba się bać tego, aby szukając własnego życia i broniąc go nie stawić siebie w takiej sytuacji, by zostać zatraconym w piekle, to znaczy w życiu bez Boga. Dotyczy to zarówno wymiaru tego naszego ziemskiego życia jak i ostatecznego. Jezus wyraża tę prawdę w słowie:


Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.


Pan obrońcą mego życia

Jezus też mówi: nie lękajcie się, bo wasze życie jest w rękach Boga. Ale jakie jest to życie mówi nam św. Paweł: wszyscy zgrzeszyli w Adamie. Otrzymaliśmy ten spadek po grzechu Adama i to za nami idzie, to jest powodem wszelkiego naszego lęku. Bo oderwaliśmy się od Boga, od źródła życia, chcąc mieć swoje życie, życie dla siebie. To był i to jest grzech. Zaś


przez grzech śmierć weszła w życie ludzi i ten sposób śmierć przeszła na wszystkich

- jak mówi św. Paweł. W konsekwencji musimy się w jakiś sposób usprawiedliwić, uzasadnić swoje życie, bronić go i bronić siebie itd. To jest nasz życiowy problem. Nasza faktyczna śmiertelność, której nie jesteśmy w stanie zaakceptować, której nie chcemy zaakceptować, bo jest przeciwko nam. Nie wiemy, nie przyjmujemy łatwo do wiadomości, że jest ktoś większy niż śmierć, że jest Ojciec i dawca życia także wtedy, gdy człowieka dotyka śmierć.


Przyszedł Jezus Chrystus, który pozwolił - że tak można powiedzieć - całkowicie spojrzeć w swoje życie, w swoje nerki... I tam okazało się, że On jest tylko z Boga, tylko z Ojca, nawet wtedy, kiedy jakby w imieniu wołał: Boże, czemuś mnie opuścił, nie zszedł z krzyża (nie wykorzystał swej boskiej mocy dla ratunku samego siebie), lecz pozostał w rękach Ojca. I dlatego w tym Jezusie mamy usprawiedliwienie, to znaczy możemy wchodzić na drogę nie lękania się o nasze życia, wiedząc, że jest ono w rękach Boga, tak jak życie Jezusa.


Poznawanie i doświadczane tej prawdy to jest oczywiście bardzo długi proces i bardzo trudny dla nas. Jeśli mamy być ludźmi wolnymi, to ten proces powinien się w nas dokonać. Pozwalajmy więc się prześwietlać, chciejmy, by Bóg miał wgląd w nasze życie. Nie bójmy się prawdy o sobie. Nie bójmy się także konfrontacji z wydarzeniami i osobami wokół nas. Przez te wydarzenia musi wyjść, że my jesteśmy grzesznikami. Sami z siebie jesteśmy ludźmi słabymi, ale jednocześnie przez nas Pan i w nas Pan Bóg może dokonać swojego dzieła, które jest większe od tego, co my widzimy, czego się boimy, co nas przeraża.


Niech Eucharystia, którą przeżywamy w Dniu Pańskim pomoże nam przylgnąć do tej tajemnicy, że ten Pan, który daje się całkowicie rozszyfrować rozłamać przed nami, właśnie On jest tym jedynym Mocarzem komunikującym nam Ojca. Komunikującym prawdziwe życie. Jeśli dajemy świadectwo tej prawdzie, On do nas się przyzna, nawet gdyby nas łamano, nawet gdyby ta trwoga dookoła była bardzo wielka, nawet gdyby przeciwko nam się spotęgowały różne przeciwności - nasza sprawa jest w Jego ręku, On się do nas przyzna.

Bp ZbK

Otwierany 3192 razy Źródło: radiopodlasie.pl Autor: admin
Ocena   
  Zarejestruj / zaloguj się, aby oceniać
Komentarze   
Do tej pory nikt nie komentował
Twój komentarz   


Logowanie
Login
Hasło
Zakładanie konta
Wyróżnione teksty
Galeria naszego kościoła