Uśmiechnij się   
Anegdoty związane z św. Ojcem Pio
Dodano dnia 21.09.2012 12:09
Święty Ojciec Pio w swoim życiu doznał wiele cierpienia. Nigdy jednak – dzięki bardzo bliskiej relacji z Panem Bogiem – nie uległ przygnębieniu, rozgoryczeniu. Był człowiekiem bardzo pogodnym i radosnym. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach potrafił żartować…Zachowało się wiele anegdot związanych z jego życiem oraz zabawnych – i jednocześnie pouczających – historii, które opowiadał. To nie był cukierkowy święty z obrazka. To był człowiek, który mocno chodził po ziemi, a kiedy trzeba było, potrafił ostro skarcić czy nie dać rozgrzeszenia. Często jednak trudne sytuacje umiał rozładować żartem, nieraz bardzo ciętym. Oto przykłady:

Niech stanie się bykiem
Pewnego razu ktoś opowiadał ojcu Pio, że jeden profesor z Florencji głosi publicznie, że stygmaty są efektem autosugestii i zostały wywołane przez nieustanną medytację Męki Pańskiej i wielkie pragnienie współcierpienia. Ojciec Pio pokiwał głową, a potem uśmiechnął się i rzekł: Powiedzcie mu, żeby wyszedł na pole. Potem niech bardzo intensywnie myśli, że jest bykiem. I zobaczymy, czy wyrosną mu od tego rogi. 
Maryja oręduje najlepiej
Św. Ojciec Pio opowiadał anegdotę wyrażającą prawdę o przemożnym orędownictwie Najświętszej Maryi Panny, o jej matczynej miłości (jest ona gotowa otworzyć niebo nawet największym grzesznikom): 
Pewnego razu Pan Jezus przechadzał się ze św. Piotrem po niebie. W pewnej chwili zorientował się, że wokół kręciły się typy o podejrzanym wyglądzie, o twarzach w żadnym razie niepasujących do nieba. Jezus zapytał św. Piotra, co ci ludzie robią w niebie. W odpowiedzi usłyszał, że to wina Jego Matki, bo gdy tylko Piotr się odwróci, ona wpuszcza wszystkich. 
Nie bój się! To ja!
Pewien malarz z Perugii, znany ze swego gwałtownego charakteru, malował portret Ojca Pio. Gdy go ukończył, zorientował się, że coś ze swej gwałtowności przeniósł na twarz portretowanego zakonnika. Zanim jednak obraz powiesił na ścianie, zawiózł go do San Giovanni Rotondo, by pokazać Ojcu Pio i porosić o błogosławieństwo. – Czy Ojciec mógłby mi uczynić zaszczyt i napisać coś na obrazie? – zapytał malarz. – Och, tak! – odpowiedział zakonnik, patrząc na portret z dziwnym wyrazem twarzy. – Na pewno to zrobię! – a następnie napisał: „Nie bój się! To ja!”

Jestem kupowany
Na placu przed kościołem w San Giovanni Rotondo jakiś chłopiec sprzedawał zdjęcia Ojca Pio, krzycząc: Kto chce kupić Ojca Pio? Za dwa liry! Zakonnik był w tym czasie na starym chórze, klęczał przed krucyfiksem. Słysząc, jak chłopiec niestrudzenie ponawia swoją handlową ofertę, uśmiechnął się do klęczącego obok współbrata, a potem podniósł oczy na ukrzyżowanego Chrystusa i powiedział ściszonym tonem: Jezu, wybacz nam! Jak wielka jest różnica między mną a Tobą: Ty zostałeś sprzedany, ja jestem kupowany!
Kwiecista rada
Po spowiedziach Ojciec Pio wracał do klasztoru wzdłuż szpaleru wiernych, którzy prosili go o błogosławieństwo i dobre słowo. Wśród tłumu nie brakowało i takich, którzy szukali u niego rady dla siebie i innych, wierząc w nadprzyrodzone możliwości stygmatyka. Pewnego dnia jakaś kobieta głośno zawołała: „Ojcze, co mógłbyś poradzić mojej siostrze? Ma na imię Róża!”. Ojciec Pio, uśmiechając się, odrzekł bez namysłu: „Powiedz, żeby zmieniła się w goździka”.
Mocne uderzenie
Pewien wielki przemysłowiec, który odwiedził San Giovanni Rotondo, zarzekał się, że przyjechał tylko popatrzeć. Mówił wszystkim wkoło: „O nic nie będę się modlił! Niczego nie potrzebuję!”. Gdy doniesiono o tym Ojcu Pio, ten powiedział do jednego z braci: „Gdy spotkasz się z nim na schodach, kopnij go w tyłek. Może chociaż podczas spadania będzie prosił Boga o pomoc”.

Zgubna uroda
Pewna stara aktorka, z pewnością piękna w swoim czasie, przyjechała któregoś dnia do San Giovanni Rotondo. W korytarzu klasztornym w tłumie oczekiwała na wracającego z kościoła Ojca Pio. Nie mogąc przecisnąć się do niego, a chcąc zwrócić na siebie uwagę, zawołała: „Ojcze! Módl się za mną biedną, bo bardzo grzeszyłam w swym życiu!”. Ojciec Pio spojrzał na nią i, uśmiechając się, odparł: „Jak to możliwe? Z taką twarzą?!”.

Wielki znak
Pani Teresita De Vecchi podczas pobytu w San Giovanni Rotondo poszła do klasztornego ogrodu, gdzie tłum wiernych oczekiwał pod oknem na błogosławieństwo Ojca Pio. Niestety, spóźniła się i zobaczyła jedynie plecy oddalającego się stygmatyka. Modliła się w duszy: „Ojcze Pio, tak bardzo pragnęłam otrzymać Twoje błogosławieństwo... Proszę Cię, uczyń dla mnie jakiś wielki znak!”. W tym samym momencie Ojciec Pio odwrócił się, podszedł z powrotem do okna, podniósł rękę, ale zamiast chusteczki, którą zwykle pozdrawiał pielgrzymów, trzymał w dłoni wielkie prześcieradło... Wszyscy wybuchnęli śmiechem, tylko pani De Vecchi płakała ze wzruszenia.

Kościelna hierarchia
Ojciec Bernardo, przyjaciel i krajan św. Ojca Pio, pewnego dnia podszedł do spacerującego po korytarzu Stygmatyka i zażartował: „Piuccio, słyszałeś? Dostałem nominację na kardynała!”. A widząc jego zdumienie, wyjaśnił: „Dziś rano dostałem list zaadresowany: Jego Eminencja Ojciec Bernardo Masone. Teraz musisz być mi posłuszny!”. „Niekoniecznie” – odparł Ojciec Pio. „Ja wczoraj dostałem list zaadresowany: Święty Ojciec Pio z Pietrelciny. Widocznie zostałem wybrany na papieża”.

Nie taki diabeł straszny
Ojciec Pio opowiadał braciom taką historyjkę. Pewien zakonnik chciał osiągnąć wysoki stopień kontemplacji, ale mu się to nie udawało. Postanowił więc pomóc sobie odrobiną wina. Zakradł się do piwnicy, napełnił szklanicę i od razu poczuł, jak duch w nim rośnie. Wypił drugą – było jeszcze lepiej. Potem trzecią... Gdy nalewał sobie czwartą, poczuł, że ktoś go od tyłu złapał i mocno ściska. Braciszek krzyknął: „Kto tam?”. „Diabeł” – usłyszał odpowiedź. „Bogu dzięki – odetchnął zakonnik – bo już myślałem, że to przełożony!”

Przysięga małżeńska
Ojciec Pio często udzielał ślubów w małym kościółku klasztornym. Gdy podczas jednej takiej ceremonii zadał narzeczonym pytanie: „Czy chcesz poślubić tę oto osobę...”, panna młoda odpowiedziała od razu, natomiast pan młody stracił głos. Kapłan powtórzył więc pytanie, a gdy narzeczony nadal nie mógł wykrztusić ani słowa, podsumował jego zachowanie słowami: „No więc, jak będzie? Mówisz «tak», czy ja mam to zrobić za ciebie?”.

Modlitwa za bardziej potrzebujących
Księdzu Giuseppe De Santis wypadały włosy. Postanowił poprosić Ojca Pio, by cudownie zatrzymał proces łysienia. Oczekiwał więc stygmatyka na schodach klasztornych, w kolejce, pośród innych wiernych. Gdy tylko zakonnik nadszedł, ksiądz przekazał mu swoją prośbę. Ojciec Pio zatrzymał się na chwilę, a potem wskazał na kogoś z tyłu i powiedział: „Wpierw pomodlę się za niego! Jest bardziej potrzebujący”. Ksiądz Giuseppe odwrócił się i zobaczył kapłana całkiem łysego.

Biedna głowa
Ojciec Izydor, który był hipochondrykiem, przyszedł do Ojca Pio z prośbą: „Mój Ojcze! Od miesiąca mam ogromne bóle głowy. Muszę iść na badania do szpitala. Módl się za mnie!”. Ojciec Pio obiecał spełnić prośbę. Tydzień później ojciec Izydor wrócił ze szpitala i rozradowany oznajmił Ojcu Pio: „Kochany Ojcze, jestem zupełnie zdrowy. Niczego nie znaleźli w tej mojej biednej głowie”. Ojciec Pio, uśmiechając się, odpowiedział: „O tym akurat wszyscy wiedzieli od dawna”. 

Doktor filozofii
Ojciec Pio opowiadał, jak pewnego razu, gdy kończył spowiedź, powiadomiono go o przyjeździe przyjaciela. Jedna z kobiet, które stały obok konfesjonału, usłyszała, że tytułowano go doktorem. Zapytała więc Ojca Pio, czy ten znajomy doktor mógłby przebadać jej chorą córkę. Ojciec Pio wyjaśnił, że przyjaciel, owszem, jest doktorem, tyle że filozofii. „Mój Boże – westchnęła kobieta – ileż to dziwnych chorób jest na tym świecie!”

Śmierć jest blisko!
Pewna córka duchowa Ojca Pio obchodziła 60. urodziny i po spowiedzi poprosiła go, by powiedział jej coś miłego. Zakonnik nachylił się nad jej uchem i z poważną miną, bez cienia uśmiechu, szepnął: „Córko, śmierć jest blisko!”. Oboje wybuchnęli śmiechem.


Dla ozdoby?
Święty Ojciec Pio nigdy nie skarżył się na cierpienie i nie użalał nad sobą. Pewnego razu, gdy ktoś zapytał go, czy rany sprawiają mu ból, odparł: - A czy myślisz, że Pan zesłał mi je dla ozdoby?

Pięknie powiedziane
Pewien kapucyn, spowiadając się u Ojca Pio, wyznał: „Kiedy odmawiam brewiarz, czasami bełkoczę, mamroczę”, a następnie dodał: „Czasami źle mówię o swoich najbliższych współbraciach”. Ojciec Pio natychmiast przerwał mu i rzekł: „Wtedy oczywiście nie bełkoczesz?”

Piechotą do... nieba
Ojciec Pio jako kierownik duchowy często uspokajał penitentów żalących się, że czynią małe postępy na drodze doskonalenia się: „Jedni jadą do raju pociągiem, inni furmanką, a jeszcze są i tacy, którzy idą zwyczajnie, na piechotę. I wiedz o tym, że właśnie ci ostatni mają najwięcej zasług i w sposób szczególny czczą Boga i zasłużą na chwałę w raju”.

Posłuszny jak anioł
Ojciec Lino spytał kiedyś Ojca Pio: „Ojcze, prosiłem mojego Anioła Stróża, aby zaniósł modlitwę w intencji kobiety, która była bardzo chora, ale wygląda na to, że nic się nie zmieniło... Czy to jest możliwe, że on tego nie uczynił?” Ojciec Pio odpowiedział mu: „Czy ty sądzisz, że twój Anioł Stróż jest nieposłuszny jak ty albo ja?”.


Wykorzystano materiały z www.goscniedzielny.pl, www.glosojcapio.pl oraz z www.padrepio.catholicwebservices.com


Otwierany 6256 razy


Logowanie
Login
Hasło
Zakładanie konta
Wyróżnione teksty
Galeria naszego kościoła