Anegdoty
Dodano dnia 03.03.2008 10:20
Jan Paweł - Pawłowi

Podczas pierwszej pielgrzymki do Niemiec zebranym na mszy tak spodobały się cytowane przez Papieża słowa św. Pawła, że przerwali mu i zaczęli bić brawo. Kiedy Ojciec Święty znów doszedł do głosu, przerywając przygotowaną mowę, stwierdził: "Dziękuję w imieniu świętego Pawła".


"Jak się czuje piesek?"

Jeden z watykańskich prałatów chciał się nauczyć polskiego, więc sprowadził sobie nasz elementarz. Nauka była jednak tak pospieszna, że kiedy chciał się nową umiejętnością pochwalić przed Ojcem Świętym, coś mu się pomyliło i zamiast: "Jak się czuje Papież", rzekł: "Jak się czuje piesek?". Papież spojrzał na niego zdumiony, po czym odpalił: "Hau, hau".


Papieskie wagary

Podczas powitania w Monachium Papież spytał licznie obecne dzieci: "Dano wam dziś wolne w szkole?". "Tak" - wrzasnęła z radością dzieciarnia. "To znaczy - skomentował Jan Paweł II - że papież powinien częściej tu przyjeżdżać".


"Z wami dziecinnieję"

Podczas jednej ze swoich wizytacji rzymskich parafii Papież - jak to ma w zwyczaju - wdał się w rozmowę z dziećmi. - Wy jesteście młodzi, a ja już jestem stary - powiedział.
- Nie, nie jesteś stary - gromko zaprotestowały dzieci.
- Tak, ale jak jestem z wami, to dziecinnieję - replikował Papież


"Złość piękności szkodzi"
Przed kilku laty - wspomina watykański korespondent Telewizji Publicznej, Jacek Moskwa - po modlitwie "Anioł Pański" Jan Paweł II przemawiał, niemal krzycząc. Zaraz potem, podczas audiencji w Pałacu Apostolskim, Moskwa prosił Papieża, aby na siebie uważał, bo jego chrypka zaniepokoiła dziennikarzy.
- To ze złości - usprawiedliwiał się Papież.
A odchodząc dodał: - A złość piękności szkodzi.


"Jakoś człapię"

Podczas czwartej pielgrzymki do Ojczyzny, w Olsztynie, dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" udało się wychylić głowę ponad tłum i zapytać Jana Pawła II o zdrowie.
- A jakoś człapię - odpowiedział Papież.


Opaleni kardynałowie
Pod koniec pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, w czerwcu 1979 roku, upływającej pod znakiem upałów, Papież oznajmił, że jej pierwszy efekt jest już widoczny - opalili się towarzyszący mu kardynałowie.


"Więcej już nic nie mówię..."
Przed ponad 25 laty Papież w ten sposób zakończył pierwszą audiencję dla Polaków: "Więcej już nic nie mówię, bo jeszcze bym coś takiego powiedział, że później Kongregacja Nauki Wiary musiałaby się do mnie dobrać".


"O cześć wam, panowie magnaci!"
Po jednym ze spotkań Papież pożegnał polskich biskupów słowami znanej pieśni: "O cześć wam, panowie magnaci!"


Przeprosiny
Metropolita krakowski Karol Wojtyła przyjechał na pogrzeb sufragana częstochowskiego, biskupa Stanisława Czajki, niemal w ostatniej chwili. Witając się ze zgromadzonymi na uroczystości biskupami, jakoś pominął biskupa z Siedlec. Rychło jednak się spostrzegł, wrócił, podszedł do pominiętego i powiedział:
- Świnia jestem, nie przywitałem Księdza Biskupa!


"A Dzienniczek nie może zginąć!"
Kiedy jedna z sióstr opiekujących się zapiskami siostry Faustyny zapytała kardynała Wojtyłę czy może je zawieźć księdzu, który miał napisać teologiczną opinię na temat "Dzienniczka", ten odmówił stanowczo. "Będzie Siostra jechała tramwajem, tramwaj się wykolei, i Dzienniczek zginie. I Siostra zginie, ale to nic, bo Siostra pójdzie do nieba. A Dzienniczek nie może zginąć!".


"Umówiłem się z nią na dziewiątą, tak mi do niej tęskno już..."
Jedną z sióstr sekretarek, która miała rozpocząć pracę przy przepisywaniu homilii o 9 rano, lecz spóźniła się nieco, kardynał Wojtyła powitał filmowym szlagierem: "Umówiłem się z nią na dziewiątą, tak mi do niej tęskno już..."


"...najprzystojniejszy Księże Kardynale"

Zabawne sytuacje nie peszyły Karola Wojtyłę także jeśli zdarzały się za sprawą kobiet. "Eminencyjo, najprzystojniejszy Księże Kardynale" - tak kiedyś powitała Karola Wojtyłę jedna z parafianek Podhala. "No, coś w tym jest" - odpowiedział niespeszony kardynał.


"40 procent"
Karol Wojtyła lubił żartować także z dziennikarzami. "Ilu polskich kardynałów jeździ na nartach?" - zapytali go kiedyś zagraniczni dziennikarze, którzy wiedzieli już o jego sportowej pasji. "40 procent" odpowiedział poważnie kardynał Wojtyła. "Ale przecież w Polsce jest tylko dwóch kardynałów" - dziwili się dziennikarze. "Ale kardynał Wyszyński stanowi 60 procent" - odpowiedział.


"A co, nie wolno mi?"

"A co, nie wolno mi?" - zapytał figlarnie ojca Leona Knabita, kiedy zaskoczony zakonnik oburzył się na powtórzenie przez kardynała Wojtyłę jego gestu przyklęknięcia i ucałowania dłoni. Dystans do samego siebie i zmniejszanie dystansu do ludzi były cechami charakterystycznymi dla Karola Wojtyły. Zadziwiał ludzi, gdy jako biskup biegł, aby zdążyć na spotkanie i jako kardynał, gdy zjeżdżał po poręczy zamiast zejść po schodach.


"Wujek jestem!"
"Wujek jestem!" - zawołał pierwszy na powitanie swoich podopiecznych z duszpasterstwa, wybawiając ich z zakłopotania, kiedy po raz pierwszy spotkał ich jako biskup. Młodzi łamali sobie głowę jak zwracać się do niego po sakrze biskupiej, bo wydało im się, że dotychczasowe "Wujku" już nie pasuje.


Zdezorientowany student
16 lat przed rozpoczęciem pontyfikatu - przyszły papież dojeżdżający z Krakowa, wykładał etykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Z tych czasów pochodzi urocza opowieść ówczesnej studentki, Krystyny Sajdok z Chełma Śląskiego. Jednym z jej kolegów - studentów był ksiądz, który zjawił się na egzamin, choć nigdy nie był na żadnym wykładzie Karola Wojtyły i na oczy go nie widział. Ksiądz profesor, w zwykłej sutannie, prosto z opóźnionego pociągu przyszedł pod salę egzaminacyjną. "Stary, ty też na egzamin?" - zapytał student. "Tak" - odpowiedział zgodnie z prawdą profesor, nie dodając ważnego szczegółu, że w charakterze egzaminatora. Po czym wdali się w godzinną rozmowę związaną z zagadnieniami etyki, które były przedmiotem wykładów. Ksiądz-student z podziwem popatrzył na ks. Wojtyłę i stwierdził: "Stary, jaki ty jesteś obkuty! Proszę cię, jeśli przyjdzie ksiądz profesor, to nie wchodź przede mną na egzamin, bo z pewnością obleję!". "Dobrze - zgodził się pokornie ks. Wojtyła - ale powiedz mi szczerze, dlaczego nie byłeś na ani jednym wykładzie?". "Bo wiesz, panuje powszechna opinia, że jego wykłady są bardzo trudne i wręcz abstrakcyjne, ale gdyby miał taki dar przekazywania wiedzy jak ty, to słuchałbym go z największą przyjemnością" - odpowiedział student. "Daj indeks, jestem Wojtyła" - oświadczył wówczas rozmówca i wpisał oniemiałemu z przerażenia studentowi 4+, z uwagą, by jednak w przyszłym semestrze zaczął uczęszczać na wykłady.


Wspomnienia z przeszłości
Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski przedstawiono Janowi Pawłowi II w Nowym Targu ówczesnego wojewodę nowosądeckiego. Papież spojrzał mu w oczy i powiedział uprzejmie: "My się przecież znamy z... korespondencji". Tylko nieliczni wiedzieli, że w latach 70. kard. Wojtyła toczył korespondencyjną batalię o prawa Kościoła, m.in. właśnie z tym człowiekiem, który z bezwzględnością tępił obozy oazowe.


Prasa pisze...
Inne ciekawa anegdota miała miejsce w samolocie, gdzie przedstawiano Papieżowi dziennikarzy, którzy brali udział w jego podróży. Był wśród nich człowiek, który kilka tygodni wcześniej, w jednym z włoskich tygodników, opublikował pod pseudonimem sensacyjną informację o zmyślonej chorobie papieża, a zaraz potem, już pod swoim nazwiskiem, powołał się na tę wiadomość w gazecie codziennej, w której pracował. Jan Paweł II na jego widok powiedział: "A to ten pan, który się inaczej nazywa w niedzielę, a inaczej w dni powszednie".


Pustka
Któregoś wieczoru, podczas szpitalnej rekonwalescencji w klinice Gemelli po zamachu na Placu świętego Piotra, Papież wyszedł ze swojego pokoju na opustoszały korytarz. Rozejrzał się i powiedział: "Ładne rzeczy, wszyscy sobie poszli, a mnie zostawili!"


Więcej już nic nie powiem

Przed ponad 25 laty Papież w ten sposób zakończył pierwszą audiencję dla Polaków: "Więcej już nic nie mówię, bo jeszcze bym coś takiego powiedział, że później Kongregacja Nauki Wiary musiałaby się do mnie dobrać".


Wagary
Podczas powitania w Monachium Papież spytał licznie obecne dzieci: "Dano wam dziś wolne w szkole?". "Tak" - wrzasnęła z radością dzieciarnia. "To znaczy - skomentował Jan Paweł II - że papież powinien częściej tu przyjeżdżać".


Wasza konstytucja
W ostatnim dniu pielgrzymki do Polski w 1983 roku podczas pożegnania na lotnisku generał Jaruzelski poskarżył się Papieżowi, że ten w swych homiliach niezwykle surowo potraktował reżim komunistyczny.
- Ja jedynie przytaczałem artykuły waszej własnej konstytucji - odparł łagodnie Papież.


Niech żyje łupież
Podczas ostatniej pielgrzymki w Pelplinie: "Jak tak krzyczycie Niech żyje Papież, przypomina mi się, gdy ktoś się pomylił i krzyknął Niech żyje łupież. Ja was do tego nie zachęcam".


Na księdza
Pewnego razu Karol Wojtyła wybrał się na samotną wycieczkę w góry. Ubrany sportowo, wyglądał tak, jak wielu innych turystów. W trakcie wędrówki spostrzegł, że zapomniał zegarka, podszedł więc do opalającej się na uboczu młodej kobiety i już miał zapytać o godzinę, gdy ta uśmiechnęła się. - Zapomniał pan zegarka, co? - A skąd pani wie? - zapytał zaskoczony Wojtyła. - Z doświadczenia - odrzekła. - Jest pan dziś już dziesiątym mężczyzną, który zapomniał zegarka. Zaczyna się od zegarka, potem proponuje się winko, wieczorem dansing... - Ależ proszę pani, ja jestem księdzem - przerwał jej zawstydzony Wojtyła. - Wie pan - odpowiedziała rozbawiona nieznajoma - podrywano mnie w różny sposób, ale na księdza to pierwszy raz.


Szklana klatka

Papież był bardzo niezadowolony z tego, że obwozi się go w szklanej klatce. Pomysłu tego broniła pewna Polka, mając możliwość rozmowy z Janem Pawłem II w Krakowie.
- Ta klatka zmniejsza jednak ryzyko - tłumaczyła - Nic nie poradzimy, że się lękamy o Waszą Świątobliwość...
- Ja też - uśmiechnął się Papież - niepokoję się o swoją świątobliwość.


Ech, popapieżyć
Ojciec Święty do odwiedzającego Go polskiego księdza:
- Poczekaj chwilę na mnie, muszę trochę popapieżyć.


Ja w tym wieku byłem Papieżem
W 1992 roku ojciec Leon Knabit został zaproszony na kolację do Ojca Świętego w pałacu watykańskim. W pewnym momencie Papież nieoczekiwanie zapytał: "To ile ojciec ma właściwie lat?".
- "Sześćdziesiąt trzy" - odparł benedyktyn.
- O to w tym wieku ja już byłem papieżem - odrzekł Jan Paweł II.
- Wiem o tym. Wiem i bardzo mi wstyd - powiedział ojciec Leon i obaj wybuchnęli śmiechem.


Był też nauczycielem...
Była sesja zimowa. Czekaliśmy na ks. prof. K. Wojtyłę, który miał egzaminować z etyki. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się do domów, poza jednym kolegą księdzem, który przez cały semestr nie był na ani jednym wykładzie ks. prof. Wojtyły, gdyż w tym czasie wyjeżdżał na wystawy malarstwa do Warszawy. Ksiądz Profesor prosto z opóźnionego pociągu przyszedł pod salę egzaminacyjną.
Wyglądał bardzo młodo, nie wyróżniał się wizualnie wśród księży studentów, którzy byli parę lat młodsi od niego. Ksiądz student pyta K. Wojtyłę, którego wcześniej nie widział na oczy:
- Stary, ty też na egzamin? - Tak - odpowiedział zgodnie z prawdą Ksiądz Profesor, nie dodając ważnego szczegółu, że w charakterze egzaminatora. Ksiądz student zaczął ubolewać nad spóźnieniem egzaminatora, a tenże w mig zorientował się, że czekający nie uczęszczał na wykłady. Usiadł obok niego i zaczęli godzinną rozmowę związaną z zagadnieniami etyki, które były przedmiotem wykładów. Ksiądz student z podziwem popatrzył na ks. Wojtyłę i stwierdził:
- Stary, jak ty jesteś obkuty! Proszę cię, jeśli przyjdzie Ksiądz Profesor, to nie wchodź przede mną na egzamin, bo z pewnością obleję!
- Dobrze - zgodził się pokornie ks. Wojtyła - ale powiedz mi szczerze, dlaczego nie byłeś na ani jednym wykładzie?
- Bo wiesz, panuje powszechna opinia, że jego wykłady są bardzo trudne i wręcz abstrakcyjne, ale gdyby miał taki dar przekazywania wiedzy jak ty, to słuchałbym go z największą przyjemnością.
- Dobrze, to daj indeks - powiedział Ksiądz Profesor.
- Co ty, żarty sobie stroisz? - zapytał ksiądz student, na co usłyszał:
- Daj indeks, jestem Wojtyła - i Ksiądz Profesor wpisał oniemiałemu z przerażenia koledze 4+, z uwagą, by jednak w przyszłym semestrze zaczął uczęszczać na wykłady, by samemu wyrobić sobie sąd o wykładowcy. Tym pozornie małym wydarzeniem, o którym dowiedzieliśmy się natychmiast, zyskał taką sympatię, że bariera iluzorycznego strachu została pokonana na zawsze...


Za wysokie progi
W 1927 roku - wkrótce po tym, jak amerykański lotnik Charles Lindbergh samotnie przeleciał nad Atlantykiem - zapytano małego Karola Wojtyłę:
- Kim chciałbyś zostać?
- Będę lotnikiem! - odpowiedział chłopiec.
- A dlaczego nie księdzem?
- Bo Polak może być drugim Lindbergiem, ale nie może zostać papieżem.


Na księdza
Pewnego razu Karol Wojtyła wybrał się na samotną wycieczkę w góry. Ubrany sportowo, wyglądał tak, jak wielu innych turystów. W trakcie wędrówki spostrzegł, że zapomniał zegarka, podszedł więc do opalającej się na uboczu młodej kobiety i już miał zapytać o godzinę, gdy ta uśmiechnęła się.
- Zapomniał pan zegarka, co?
- A skąd pani wie? - zapytał zaskoczony Wojtyła.
- Z doświadczenia - odrzekła - Jest pan dziś już dziesiątym mężczyzną, który zapomniał zegarka. Zaczyna się od zegarka, potem proponuje się winko, wieczorem dansing...
- Ależ proszę pani, ja jestem księdzem - przerwał jej zawstydzony Wojtyła
- Wie pan - odpowiedziała rozbawiona nieznajoma - podrywano mnie w różny sposób, ale na księdza to pierwszy raz


Jeździć po kardynalsku
Pewnego razu zapytano Karola Wojtyłę, czy uchodzi, aby kardynał jeździł na nartach. Wojtyła uśmiechnął się i odparł:
- Co nie uchodzi kardynałowi, to źle jeździć na nartach!


Cóż za gafa
Metropolita krakowski Karol Wojtyła przyjechał na pogrzeb sufragana częstochowskiego, biskupa Stanisława Czajki, niemal w ostatniej chwili. Witając się ze zgromadzonymi na uroczystości biskupami, jakoś pominął biskupa z Siedlec. Rychło jednak się spostrzegł, wrócił, podszedł do pominiętego i powiedział:
- Świnia jestem, nie przywitałem Księdza Biskupa!


Sposób na opornych studentów
Była sesja zimowa. Czekaliśmy na ks. prof. K. Wojtyłę, który miał egzaminować z etyki. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się do domów, poza jednym kolegą księdzem, który przez cały semestr nie był na ani jednym wykładzie ks. prof. Wojtyły, gdyż w tym czasie wyjeżdżał na wystawy malarstwa do Warszawy. Ksiądz Profesor prosto z opóźnionego pociągu przyszedł pod salę egzaminacyjną. Wyglądał bardzo młodo, nie wyróżniał się wizualnie wśród księży studentów, którzy byli parę lat młodsi od niego. Ksiądz student pyta K. Wojtyłę, którego wcześniej nie widział na oczy: - Stary, ty też na egzamin? - Tak - odpowiedział zgodnie z prawdą Ksiądz Profesor, nie dodając ważnego szczegółu, że w charakterze egzaminatora. Ksiądz student zaczął ubolewać nad spóźnieniem egzaminatora, a tenże w mig zorientował się, że czekający nie uczęszczał na wykłady. Usiadł obok niego i zaczęli godzinną rozmowę związaną z zagadnieniami etyki, które były przedmiotem wykładów. Ksiądz student z podziwem popatrzył na ks. Wojtyłę i stwierdził:
- Stary, jak ty jesteś obkuty! Proszę cię, jeśli przyjdzie Ksiądz Profesor, to nie wchodź przede mną na egzamin, bo z pewnością obleję!
- Dobrze - zgodził się pokornie ks. Wojtyła - ale powiedz mi szczerze, dlaczego nie byłeś na ani jednym wykładzie?
- Bo wiesz, panuje powszechna opinia, że jego wykłady są bardzo trudne i wręcz abstrakcyjne, ale gdyby miał taki dar przekazywania wiedzy jak ty, to słuchałbym go z największą przyjemnością.
- Dobrze, to daj indeks - powiedział Ksiądz Profesor.
- Co ty, żarty sobie stroisz? - zapytał ksiądz student, na co usłyszał:
- Daj indeks, jestem Wojtyła - i Ksiądz Profesor wpisał oniemiałemu z przerażenia koledze 4+, z uwagą, by jednak w przyszłym semestrze zaczął uczęszczać na wykłady, by samemu wyrobić sobie sąd o wykładowcy. Tym pozornie małym wydarzeniem, o którym dowiedzieliśmy się natychmiast, zyskał taką sympatię, że bariera iluzorycznego strachu została pokonana na zawsze...


Definicja mnicha
Jeszcze jako kardynał na widok (bardzo szczupłego) ojca Leona z Tyńca Wojtyła mówił: Oto definicja mnicha, "kupa kości owiniętych w czarny materiał".


Chrzest naturalny
15 maja 1977 roku, po wielu trudnościach i po długoletnich oczekiwaniach na pozwolenie budowy kościoła, odbył się wreszcie długo oczekiwana konsekracja świątyni w Nowej Hucie-Bieńczycach. Na uroczystościach w mieście, gdzie według założeń władz komunistycznych nie miało być miejsca dla Boga, przybyło kilkadziesiąt tysięcy osób. Stali oni cierpliwie kilka godzin mimo nieustannie padającego ulewnego deszczu. Kardynał Karol Wojtyła dodawał im ducha słowami: "Konsekracja to jakby chrzest, a gdzie jest chrzest, tam musi być i woda".


O co trzeba dbać w parafii
Kiedyś o. Leon (mężczyzna wysoki, ale bardzo szczupły) namówił arcybiskupa Wojtyłę na odwiedziny opłatkowe w swojej parafii. Na zakończenie spotkania gość odezwał się do parafianek: "Wszystko bardzo miłe, cenię waszą pracę i oddanie Kościołowi. Ale jedna rzecz mi się zupełnie nie podoba". Strwożone parafianki zaczęły patrzeć po sobie - czyżby coś się nie udało? - "Jak wy dbacie o swego proboszcza? Popatrzcie, jak on wygląda!"


Szybciej, niż windą
Kiedyś kardynał Wojtyła przyjechał z wykładem do seminarium duchownego księży redemptorystów w Tuchowie. Ciekawszy od wykładu okazał się jednak sposób, w jaki gość przebył parę pięter między aulą a refektarzem: usiadł na poręczy schodów i... zjechał


Wykrakał
W czasie jednej z wędrówek po górach biskup Karol Wojtyła spotkał górala, który - widząc wędrowca utrudzonego i zakurzonego - zapytał go, kim jest.
- Biskupem! - odpowiedział zziajany Karol
- Jak wyście som biskupem, to jo jestem papieżem! - wzruszył ramionami góral.


Dobra pokuta
W roku 1969 ukazała się najważniejsza praca filozoficzna Karola Wojtyły: "Osoba i czyn", książka znakomita, ale bardzo trudna...

- Kardynał Wojtyła lubił odwiedzać proboszcza w Kętach, księdza prałata Józefa Świądra, z którym doskonale się rozumieli, a nawet przyjaźnili - opowiada ksiądz Franciszek Kołacz. - Kiedyś, podczas rejonowego spotkania księży w Oświęcimiu, ksiądz Świąder jakimś żartem "dokuczył" księdzu kardynałowi, który karcąc go, powiedział:
- Ej, prałacie, będziesz za to siedział w czyśćcu.
Prałat Świąder natychmiast mu odpowiedział:
- Tak. I nawet wiem, co tam będę robił.
- Co takiego? - pyta zaciekawiony kardynał.
A prałat na to:
- Będę czytał "Osobę i czyn".
Całe zgromadzenie kapłańskie ryknęło śmiechem; śmiał się równie serdecznie i ksiądz kardynał.

W maju 1972 roku kardynał Wojtyła prowadził pogrzeb księdza Świądra. Stałem obok niego, gdy grabarze wkładali trumnę do grobowca, i usłyszałem półgłosem wypowiedziane zdanie: - No, teraz prałat czyta już "Osobę i czyn".


Stopień ukardynałowienia
Któregoś razu papież (wtedy jeszcze kardynał) powiedział, że: "40% polskich kardynałów jeździ na nartach", któryś z księży: "ale przecież w Polsce jest tylko 2 kardynałów." Papież na to "tak tylko że kardynał Wyszyński stanowi 60%"


Ten to ma powodzenie
Kiedyś, podczas wizytacji jednej z podhalańskich parafii przejęta z wrażenia gaździna pomyliła przygotowany tekst powitania kardynała Karola Wojtyły i zamiast zatytułować go "nojdostojniejsym", powiedziała "Witojcie nom nojpszystojniejsy księze kardynale". On zaś spojrzał na nią z filuternym błyskiem w oku i odparł: "No, coś w tym jest".


Co wolno...
Kiedy po Krakowie rozeszła się wieść, że 29 maja 1967 roku arcybiskup Karol Wojtyła został kardynałem, ojciec Leon Knabit, benedyktyn z Tyńca, znany obecnie z prowadzenia programów telewizyjnych, pogratulował nominowanemu w typowy dla księży sposób: ukląkł na jedno kolano i pocałował go w rękę. Ku zaskoczeniu ojca Leona świeżo upieczony kardynał zrobił dokładnie to samo.
- "Proszę Księdza Kardynała!" - zawołał zmieszany i zażenowany benedyktyn.
- "A co, nie wolno mi?" - odparł z figlarnym uśmiechem przyszły papież.


Na każdą sytuację tekst się znajdzie
Podczas wypraw turystycznych ze studentami ks. Karol Wojtyła, zwany "Wujkiem", często układał wierszyki i piosenki do różnych sytuacji. W 1957 roku w Bieszczadach recytował taki oto dwuwiersz:
"Rano mnie chwalą, wieczorem mnie ganią
i jak tu można wierzyć tym... Paniom".
W 1952 roku swojej podopiecznej, świeżo upieczonej nauczycielce, podarował notes z dedykacją:
"W tym notesie nie pisz dwójek,
o to prosi Cię dziś Wujek!".
W 1955 roku, podczas spływu kajakowego na Drawie, cała grupa, potwornie zmęczona, dotarła na biwak o zmroku. Jedynie "Wujek" nie tracił rezonu i całą sytuację spuentował rymowanką:
"Za te całodzienne harce,
Zmówię brewiarz przy latarce".
Wierszyki do różnych sytuacji układał również będąc biskupem i kardynałem. Kiedy wyjeżdżając na narty do Zakopanego zatrzymał się w klasztorze urszulanek na Jaszczurówce, "dokuczał" jednej z sióstr, o imieniu Alfonsa, ułożonym przez siebie wierszykiem: "Siostra Alfonsa na mnie się dąsa".


Czy jedzie z nami biskup?
W 1960 roku, wracając po Bieszczadach, grupa "Wujka" wsiadła do pociągu do Krakowa w Sanoku. Nagle do przedziału wtargnął konduktor i zakrzyknął: "Czy jest tu Biskup?". Wszyscy zaniemówili, nie widząc o co chodzi. Widząc zdziwione miny, konduktor wyjaśnił: "Uczeń Biskup z Rybnika". Pierwszy ocknął się ks. Wojtyła, który był już wówczas biskupem i odpowiedział: "Nie, nie ma go tutaj". Okazało się, że konduktor znalazł legitymację niefortunnego Biskupa i szukał go, by mu ją oddać.


Świątobliwość rzecz cenna
Papież był bardzo niezadowolony z tego, że obwozi się go w szklanej klatce. Pomysłu tego broniła pewna Polka, mając możliwość rozmowy z Janem Pawłem II w Krakowie.
- Ta klatka zmniejsza jednak ryzyko - tłumaczyła - Nic nie poradzimy, że się lękamy o Waszą Świątobliwość...
- Ja też - uśmiechnął się Papież - niepokoję się o swoją świątobliwość.


Nie przeszkadzać?
Któregoś wieczoru, podczas szpitalnej rekonwalescencji w klinice Gemelli po zamachu na Placu świętego Piotra, Papież wyszedł ze swojego pokoju na opustoszały korytarz. Rozejrzał się i powiedział: "Ładne rzeczy, wszyscy sobie poszli, a mnie zostawili!"


Biskupi?
Po jednym ze spotkań Papież pożegnał polskich biskupów słowami znanej pieśni: "O cześć wam, panowie magnaci!"


A Ratzinger czuwa...
Przed ponad 25 laty Papież w ten sposób zakończył pierwszą audiencję dla Polaków: "Więcej już nic nie mówię, bo jeszcze bym coś takiego powiedział, że później Kongregacja Nauki Wiary musiałaby się do mnie dobrać".


Pielgrzymka daje efekty
Pod koniec pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, w czerwcu 1979 roku, upływającej pod znakiem upałów, Papież oznajmił, że jej pierwszy efekt jest już widoczny - opalili się towarzyszący mu kardynałowie.


Jak tam zdrówko?
Podczas czwartej pielgrzymki do Ojczyzny, w Olsztynie, dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" udało się wychylić głowę ponad tłum i zapytać Jana Pawła II o zdrowie.
- A jakoś człapię - odpowiedział Papież.


I jak tu się zestarzeć
Podczas jednej ze swoich wizytacji rzymskich parafii Papież - jak to miał w zwyczaju - wdał się w rozmowę z dziećmi.
- Wy jesteście młodzi, a ja już jestem stary - powiedział.
- Nie, nie jesteś stary - gromko zaprotestowały dzieci.
- Tak, ale jak jestem z wami, to dziecinnieję - replikował Papież.


Do czego można wykorzystać papieża
Podczas powitania w Monachium Papież spytał licznie obecne dzieci: "Dano wam dziś wolne w szkole?". "Tak" - wrzasnęła z radością dzieciarnia. "To znaczy - skomentował Jan Paweł II - że papież powinien częściej tu przyjeżdżać".


© św. Paweł
Podczas pierwszej pielgrzymki do Niemiec zebranym na mszy tak spodobały się cytowane przez Papieża słowa św. Pawła, że przerwali mu i zaczęli bić brawo. Kiedy Ojciec Święty znów doszedł do głosu, przerywając przygotowaną mowę, stwierdził: "Dziękuję w imieniu świętego Pawła".


Ja nic nie wymyślam
W ostatnim dniu pielgrzymki do Polski w 1983 roku podczas pożegnania na lotnisku generał Jaruzelski poskarżył się Papieżowi, że ten w swych homiliach niezwykle surowo potraktował reżim komunistyczny.
- Ja jedynie przytaczałem artykuły waszej własnej konstytucji - odparł łagodnie Papież.


Milczenie to trudna sztuka
W hiszpańskiej Avili, gdy szum czyniony przez rozradowane zakonnice stawał się już wprost nie do zniesienia, Papież wypalił: "Te siostry, które ślubowały milczenie, hałasują tu najgłośniej".


Koniec tego dobrego
Podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny w 1983 roku tłumy krakowian gromadziły się przed domem arcybiskupów, który był rezydencją Ojca Świętego. Ludzie ani myśleli rozstać się ze stojącym w oknie papieżem i bez końca przedłużali dialog z nim. Wreszcie Ojciec Święty powiedział: "Cztery lata temu kręciliście mną, jak chcieli, a teraz już jestem starym papieżem i nie dam sobą kręcić".


Jak smok
W czasie tej samej pielgrzymki, 22 czerwca 1983 roku, na krakowskich błoniach odbyła się beatyfikacja dwóch powstańców styczniowych - brata Alberta Chmielowskiego i ojca Rafała Kalinowskiego. W trakcie ceremonii buchnął nagle z kadzielnicy wielki płomień, z którym nie mogli sobie poradzić ani ministranci, ani księża koncelebranci. Wreszcie ówczesny ceremoniarz papieski ks. John Magee, Irlandczyk, dmuchnął tak skutecznie, że płomień zgasł i z kadzielnicy począł unosić się upragniony dymek. Wydarzenie nie uszło uwagi Ojca Świętego, który, sięgając po kadzidło, powiedział z uznaniem o swoim ceremoniarzu: "Ten to ma dech!".


Co się robi w "Gazecie Wyborczej"
Reporter "Gazety Wyborczej" podczas pielgrzymki Jana Pawła II w 1991 roku nie posiadał się ze szczęścia, kiedy stanął "oko w oko" z Papieżem, gdy ten wychodził ze swojego dawnego kościoła parafialnego w rodzinnych Wadowicach. Rozradowany krzyknął: "Pozdrowienia od polskich dziennikarzy dla Ojca Świętego".
"A Pan gdzie pracuje?" - zapytał dociekliwie Jan Paweł II
I tu pod reporterem ugięły się nogi, bo pomyślał sobie, że do Papieża doszły głosy, iż "Gazeta" pisze czasem krytycznie o Kościele. Odpowiedział jednak zgodnie z prawdą: "W Gazecie Wyborczej".
Ojciec Święty jednak jak zwykle zachował klasę i zapytał z charakterystycznym dla siebie dowcipem: "A będziecie tam wybierać?".


Jak dokonać niemożliwego
Ojciec Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin, zapytał kiedyś Papieża, czy dojdzie do skutku planowane w roku jubileuszowym 2000 spotkanie przedstawicieli trzech wielkich religii:
- Czy na Górze Synaj pojawią się chrześcijanie, muzułmanie i Żydzi? - dociekał zakonnik
- Ty się nie wymądrzaj, ty się módl! - odpowiedział Ojciec Święty


Problem z podziałem czasu
Podczas pierwszej pielgrzymki do Niemiec w 1980 roku jeden z dziennikarzy zagadnął Jana Pawła II, czy zgadza się z opinią, że za mało czasu poświęcił na rozmowy z protestantami."W Moguncji mogę wstać o dwie godziny wcześniej, ażeby z nimi rozmawiać, ale czy oni też wcześniej wstaną?" - opowiedział Papież.


Ślązak cierpliwy
Jak wiadomo podczas wizyty w 1999 roku w Polsce Jan Paweł II zachorował i z tego powodu odwołano jego wizytę w Gliwicach. Ojciec Święty nie dopuścił jednak do tego, aby to śląskie miasto było jedynym miejscem na trasie jego pielgrzymki, którego nie odwiedził. Niespodziewanie w ostatnim dniu wizyty, 17 czerwca, przybył do Gliwic, a zebranemu pół milionowi wiernych dziękował za "świętą cierpliwość dla Papieża". Posługując się gwarą śląską, Jan Paweł II tak oto dialogował z tłumem:
- Widać, że Ślązak cierpliwy i twardy, bo ja bym z takim Papieżem nie wytrzymał. Ma przyjechać, nie przyjeżdżo, potem znowu ni ma przyjechać - przyjeżdzo
- Nic nie szkodzi - odparli wierni.
- No, to dobrze. Jak nic nie szkodzi, to jakoś ze spokojnym sumieniem odjadę do Rzymu.


Nie każdemu dane...
W 1992 roku ojciec Leon Knabit został zaproszony na kolację do Ojca Świętego w pałacu watykańskim. W pewnym momencie Papież nieoczekiwanie zapytał: "To ile ojciec ma właściwie lat?".
- "Sześćdziesiąt trzy" - odparł benedyktyn.
- O to w tym wieku ja już byłem papieżem - odrzekł Jan Paweł II.
- Wiem o tym. Wiem i bardzo mi wstyd - powiedział ojciec Leon i obaj wybuchnęli śmiechem.


Wszystko podług hierarchii
Ksiądz Mieczysław Maliński, przyjaciel Ojca Świętego, podczas jednej ze swoich wizyt w domu papieskim nie posiadał się ze zdumienia, kiedy siostra usługująca do stołu papieżowi przyniosła gospodarzowi na kolację rybę, a jemu podała na talerzu kurczaka. Ksiądz Mieczysław zapytał: "Dlaczego?"
- Dostałeś kurczę, bo kurczę jest tańsze - oznajmił z uśmiechem Ojciec Święty.


Papież niezastąpiony
W 1997 roku, podczas wizyty w Zakopanem, Jan Paweł II spotkał sie w "Księżówce" ze swoimi kolegami gimnazjalnymi Teofliem Bojesiem i Stanisławem Jurą.
- Jak długo zamierza Wasza Świątobliwość zostać z nami w Polsce tym razem? - zapytał Jura - mam nadzieję, że przynajmniej miesiąc?
- Och, nie - odpowiedział Jan Paweł II - Muszę wracać do Rzymu pojutrze. Wiecie, że jestem papieżem. Mam dużo pracy w Watykanie.
- Dlaczego uciekasz tak szybko - spytał Jura - Czyż nie zostawiłeś tam Jurka Klugera w zastępstwie?


Ciągle ten...
W jednym z polskich miast, gdzie przygotowano na obiad kurczaka, Jan Paweł II miał powiedzieć z dezaprobatą: "Znowu te ptopty."


Komu opchnąć?
Papież głośno rozmyśla przy licznych współpracownikach:
- Co ja zrobię z tymi sedia gestatoria (lektykami papieskimi)? Kurzą się, miejsce zajmują. Paweł VI sprzedał tiarę i pieniądze rozdał ubogim, ale komu ja to sprzedam? Wiem... (i tu pada nazwisko jednego z polskich biskupów).


Tylko nie to!
Kiedy Papież przebaczył swojemu zamachowcy - Alemu Agcy - do Andre Frossarda zgłosił się pewien Polak, twierdząc, że wie na pewno, "jacy ludzie włożyli broń w rękę Turka". Frossard rzucił z pośpiechem: "Niech Pan tylko tego nie mówi Ojcu Świętemu! Jeszcze każe nam się za nich modlić!".


Jeszcze nie teraz
Pracownicy Watykanu nie mogli pogodzić się z tym, że nowy papież nie chce korzystać z lektyki papieskiej, zwanej sedia gestatoria.
- "Bez sedia gestatoria Ojciec Święty nie będzie widziany, może więc jakiś podest?" - nie dawali za wygraną "watykańczycy".
- "Na podest nie wejdę, nie jestem mistrzem olimpijskim!" - oznajmił stanowczo Jan Paweł II.


Góral swego nie da skrzywdzić
Nazajutrz po uroczystości inauguracji pontyfikatu, 23 października 1978 roku, papież spotkał się w Auli Pawła VI ze swoimi rodakami licznie przybyłymi do Rzymu. Dostrzegłszy górali w pięknych, tradycyjnych strojach, podszedł do nich i powiedział: - "No, jacyż to z was są górale, co ciupagi macie, a swojego metropolitę toście wypuścili z Krakowa?". Na to Staszek Trzebunia odpowiedział: "Przecież jakby się tu wom jaka krzywda działa, to my przyjdziemy i was bydziemy bronić!".


Szczytowe osiągnięcie pontyfikatu
W 1979 r., już po wyborze na papieża, na audiencji dla pracowników "Tygodnika Powszechnego", "Znaku" i "Więzi" Wojtyła przygląda się znajomym twarzom i spostrzega sarmackie wąsy zapuszczone niedawno przez Tadeusza Żychiewicza. "Wąsy pana Żychiewicza" - powiedział - "są największym osiągnięciem mojego pontyfikatu".


Zbesztać na początek...
W 1999 r. w Licheniu Papież opowiadał, że kiedy wjeżdżał do sanktuarium, okrzyki ludzi "Witaj w Licheniu" skojarzyły mu się z "Witaj, ty leniu!".


No, jeszcze...
Z okna krakowskiej kurii skandującym "Niech żyje Papież!" odpowiadał: "Macie rację, jeszcze żyje"


Sposoby na ekumenizm
Słynne było kichnięcie Papieża w 1997 r. we Wrocławiu na Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym i jego natychmiastowy komentarz: "Okazuje się, że i kichnięcie może mieć sens ekumeniczny. Może służyć sprawie pojednania".


Świątobliwość to wielkie brzemię
Kiedyś jedna z sióstr-kucharek podobno westchnęła podczas posiłku "Ileż ja mam kłopotu z Waszą Świątobliwością". Odpowiedź Papieża brzmiała: - "Siostro, a ile kłopotów mam ja z moją świątobliwością."


A to pech!
Podobno po wyborze na Papieża, Jan Paweł II powiedział do księdza Dziwisza... "No widzisz Stasiu... i już po nartach."


Mnie już niepotrzebny
Sakrę biskupią przyszły kard. Macharski otrzymał z rąk Jana Pawła II. Podczas uroczystego nabożeństwa Ojciec Św. zdjął z szyi złoty krzyż i zawiesił go na szyi bp. Macharskiego. Ten piękny gest jednak odpowiednio skomentował - "Daję ci go bo jest trochę uszkodzony."


Skromne zajęcie
Podczas ostatniej prywatnej audiencji piłkarzy Realu Madryt Papież poznając Ronaldo , zażartował: "A ty, chłopcze, czym się w tym klubie zajmujesz?". Na to Ronaldo z uśmiechem na twarzy wyjaśnił, że jest napastnikiem.


Papież szalikowiec
Innym razem, podczas prywatnej audiencji piłkarzy Wisły Kraków, Papież przywitał wchodzących graczy białej gwiazdy tymi słowami: "I tak Cracovia pany", był to oczywiście żart, jak wiadomo Ojciec Święty był od zawsze wiernym kibicem Cracovii.

 

Otwierany 1391 razy
Ocena   
(Dokładniej: 5)
Zarejestruj / zaloguj się, aby oceniać
Komentarze   
Do tej pory nikt nie komentował
Twój komentarz   


Logowanie
Login
Hasło
Zakładanie konta
Wyróżnione teksty
Galeria naszego kościoła