Rozpoczynając Ekstrymalną Drogę Krzyżową teoretycznie wiedziałam, czego się spodziewać, czułam się przygotowana. A jednak teraz, z perspektywy kilku dni, wiem jak bardzo myliłam się, polegając na sobie.
Początek taki sam jak zawsze. Idziemy przez las, jest nawet miło. W głowie dużo myśli i zapału, przychodzi mi nawet do głowy, że trzeba było wybrać dłuższą trasę. Jeszcze nie wiem, że za kilka godzin będę zastanawiała się, co ja tam właściwie robię.
Kolejne stacje, kolejne kilometry. Coraz zimniej, coraz większe zmęczenie, coraz bardziej boli. Pod stopami czuć każdy kamień, każdą nierówność terenu. Dlaczego nie jestem w łóżku? Sinusoida nastrojów, coraz większe zniechęcenie.
A jednak gdzieś w środku wiem, dlaczego idę dalej. Jest tylko jeden powód, by robić kolejne kroki. On, Jezus.
Właśnie w tym momencie, wychodząc całkowicie ze swojej strefy komfortu, spotykasz Boga. Czy ja Go spotkałam?
Idąc na EDK z od dawna przemyślaną intencją nie spodziewałam się, że podczas wędrówki morze innych intencji dosłownie zacznie mnie zalewać. Był taki okres, że do mojej głowy wciąż napływały nowe - jeszcze tu przyda się modlitwa, jeszcze tu...
W pewnym momencie zwątpiłam: „Czy to ma sens? To przecież tak wiele intencji." Odpowiedź przyszła natychmiast: „WYSTARCZY CI MOJEJ ŁASKI", usłyszałam.
Wiem, że te słowa nie pochodziły ode mnie.
Czy i Ty spotkasz Boga podczas Ekstrymalnej Drogi Krzyżowej?
Pójdź i sprawdź. Zrób pierwszy krok, a zobaczysz, że zrobisz kolejne.
Agnieszka