Ekstremalna, bo trzeba pokonać trasę minimum 40 km w nocy. Samotnie lub w skupieniu. Bez rozmów i pikników. Musi boleć, byś opuścił swoją strefę komfortu i powiedział Bogu: jestem tutaj nie dlatego, że masz coś dla mnie zrobić, jestem, bo chcę się z Tobą spotkać.
Podejmiesz wyzwanie
(i szansę)?
W tym wyzwaniu najważniejsze jest dotarcie do granicy bólu. Do momentu, w którym wszystko mówi: czemu nie jestem w domu, w ciepłym łóżku. Ten, kto przekracza tę granicę, opuszcza strefę komfortu. Otwiera się na nowe wyzwania. A to daje szansę na kolejne decyzję o zmianie życia.
Wyzwanie jest rzucone - podjąć je, czy nie? Zdecyduj, odwagi!
Drugi etap - wyzwanie podjęte, pierwsze setki metrów, kilka kilometrów już za Tobą.
Jest normalnie, po prostu idziesz, co jakiś czas kolejna stacja, krótka modlitwa - tekst rozważań czytany w świetle czołówki, jeśli aura sprzyja, nie grzęźniesz w błocie lub kałuży, jest całkiem w porządku, nic wielkiego - na razie zwykły marsz.
Do końca ciągle szmat drogi...
Zmaganie może zacząć się na dowolnym kilometrze trasy, tu nie ma reguły, może minąć lub zostać do końca - raczej zostanie. I dobrze, bo zmaganie jest istotą EDK. To droga poza strefę komfortu. Możesz go różnie doświadczyć: bolące stopy, brak sił, zimny deszcz na twarzy. Kiedy już od wyczerpania i zmęczenia nie można uciec, właśnie wtedy możesz odkryć, że to wiara jest powodem i siłą żeby iść dalej.
Tutaj zaczyna się „prawdziwe ćwiczenie duchowe", możesz otworzyć się na głęboką medytację i modlitwę.
SPOTKANIE Z NIM
Tylko o to chodzi w EDK. Milczenie, modlitwa, medytacja, długa nocna trasa, to wszystko „tylko" po to, nie ma innego celu. Dublin, Galway, Warszawa, Spitsbergen - miejsce i wielkość grupy nie są istotne. Celem Ekstremalnej Drogi Krzyżowej jest spotkanie z Bogiem.
Ekstremalna Droga Krzyżowa to prawdziwe ćwiczenie duchowe, po którym człowiek może zostać rzeczywiście przemieniony.
Cała reszta jest nieważna