Duszpasterstwo   
Roraty? Bardzo lubiłem!
Dodano dnia 02.12.2014 11:18
Czy chodziliście na Roraty? - zapytaliśmy kilku aktorów i dziennikarza. Przeczytajcie, co nam odpowiedzieli.



FRANCISZEK PIECZKA

aktor

- Roraty to dla mnie ważna część dzieciństwa. Jako chłopiec bardzo je lubiłem.

Pamiętam, jak z kolegami ze szkoły chodziliśmy ze świecami do kościoła...

Na Roraty chodziliśmy całą rodziną.

Było jeszcze bardzo ciemno, bo Roraty były wcześnie rano.

Rodzice siadali w kościele w innym miejscu, a my siedzieliśmy razem z innymi dziećmi.

Codzienne chodzenie na Roraty bardzo nas fascynowało i przybliżało do tajemnicy świąt Bożego Narodzenia.

 


DARIUSZ KOWALSKI
aktor

- Pamiętam roratni lampion, który sam zrobiłem, i ciemność grudniowego poranka, skrzypiący pod nogami śnieg. W kościele też panowały ciemności. Otaczała nas jakaś niesamowita aura. Na lewo od prezbiterium stała drabinka, a na jej szczycie Dzieciątko Jezus, które z każdą Mszą św. „schodziło" szczebel niżej w stronę żłóbka.

Obserwowaliśmy przychodzące do nas z nieba Dzieciątko, które jest coraz bliżej. To tworzyło dodatkową atmosferę oczekiwania. Na Roraty chodziłem chętnie, chociaż niełatwo było wstawać na 6 rano.

Dwa lata temu o Roratach przypomniała mi córka. Budzimy się pewnego ciemnego grudniowego poranka, a jej nie ma w pokoju...! To było krótko po przeprowadzce: nowe miejsce, nowa szkoła, nowa parafi a, a ona po raz pierwszy sama ruszyła w taką trasę i to po ciemku.

Zaskoczyła nas. Pokazała charakter! I chodziła codziennie. Dla niej Msze roratnie były wielkim odkryciem, a mnie przypomniało się dzieciństwo. Teraz razem czekamy na Roraty.

 

 

MARCIN ŻEBROWSKI
dziennikarz

- Moja przygoda z Roratami zaczęła się w podstawówce. Wtedy najważniejsze były pieczątki zbierane do zeszytu z religii. Dopiero pod koniec podstawówki, gdy zostałem lektorem i stałem bliżej ołtarza, Roraty stały się dla mnie religijnym przeżyciem. Chodziłem też na Roraty w szkole średniej.

A gdy byłem już dorosły, pamiętam, że jednego roku rano zaczynałem pracę i nie mogłem pójść na Roraty. Bardzo to przeżyłem. I wtedy doszło do mnie, że Roraty nie polegają na porannym wstawaniu. To ważne przygotowanie do Bożego Narodzenia. Jak ktoś nie wierzy, polecam, niech sam sprawdzi. Najważniejsze, by chodzić codziennie.

Nie rezygnować po trzech dniach. Sam też miałem kryzysy, ale wstawałem nawet w sobotę, a po Roratach szedłem dalej spać (śmiech). Boże Narodzenie bez Rorat to jak Wielkanoc bez wielkopostnych rekolekcji.

 

 

MAGDALENA STUŻYŃSKA
aktorka

- Roraty były u nas rano. Nie miałam żadnego problemu ze wstawaniem. To było takie niezwykłe... Niestety, rano mogłam chodzić tylko wtedy, gdy miałam szkołę na drugą zmianę, ale zdecydowanie wolałam chodzić rano.

Nasza siostra katechetka, urszulanka, dawała nam czarno-białe obrazki na każdy dzień Adwentu. Mogliśmy je pokolorować tylko wtedy, gdy danego dnia zrobiliśmy coś dobrego.

Pamiętam też, że robiliśmy takie koperty w kształcie serduszek i przynosiliśmy w nich na Roraty nasze postanowienia. Składaliśmy je potem w takim dużym koszu przed ołtarzem. Najczęściej postanawiałam, że nie będę się kłócić z siostrą i że będę się dużo uczyć.

 

 

 

 

Otwierany 1654 razy Źródło: Mały Gość
Ocena   
  Zarejestruj / zaloguj się, aby oceniać
Komentarze   
Do tej pory nikt nie komentował
Twój komentarz   


Logowanie
Login
Hasło
Zakładanie konta
Wyróżnione teksty
Galeria naszego kościoła