Ofiara pustych rąk
Ml 3,1-4; Hbr 2, 14-18; Łk 2,22-40
Wedle wymogów Prawa Mojżeszowego, niewiasta po porodzeniu syna pozostawała rytualnie nieczystą, czyli bez możliwości pojawienia się w świątyni, przez 40 dni. Dopiero potem miała obowiązek przynieść swego pierworodnego przed ołtarz i ofiarować Bogu na własność. Wszystko bowiem, co pierworodne spośród ludzi i zwierząt, należało do Pana.
Pierworodnego syna należało wykupić, ofiarując coś w zamian. Prawo stanowiło, iż jeśli rodzina jest uboga, wystarczy, gdy ofiaruje (jako wykup i oczyszczenie razem) parę synogarlic albo dwa młode gołębie. Dokładnie tak postąpiła Święta Rodzina, co pośrednio miało wskazywać - zgodnie z teologiczną preferencją Łukasza - na ich materialne ubóstwo.
Lecz ofiarowanie Jezusa w świątyni to nie tylko wypełnienie nakazu Prawa. To też wypełnienie nakazu serca: można rzec - przykazania miłości wobec dziecka. Maryja przecież dobrze wiedziała, że jako matka nawet najbardziej zatroskana o swojego syna, nie będzie w stanie zapewnić Mu pełnego bezpieczeństwa i właściwej opieki przez całe Jego życie. To może uczynić tylko Bóg, prawdziwy Ojciec.
Czy ja jako matka lub ojciec ofiarowuję (zawierzam) swoje dzieci Bogu z tą intencją?
W scenę ofiarowania Jezusa w świątyni wpisane są dwie postaci: starca Symeona i prorokini Anny. Symeon, kierowany Bożym natchnieniem, przyszedł do świątyni, by ujrzeć Mesjasza, bo Bóg obiecał mu, iż nie umrze, dopóki się z nim nie spotka. To on przepowiedział Maryi, że Jezus dla wielu będzie „znakiem sprzeciwu" i wskutek tego jej matczyne serce przebije miecz boleści - siedmiu boleści, jak to symbolicznie ujmują teksty biblijne.
W scenie widzimy też prorokinię Annę, która liczyła już 84 rok życia, z czego 7 lat żyła z mężem. Z tego wynika, że pozostałe 77 lat jej życia upłynęło w samotności, a właściwie - w szczególnej zażyłej łączności z Bogiem, któremu służyła w postach i modlitwach dniem i nocą, nie opuszczając niemal świątyni. Być może jest to ukryta pochwała życia w bezżenności dla Królestwa niebieskiego (77 lat), co wydawało się być nawet większą wartością niż piękno i pełnia życia w małżeństwie (symboliczne 7 lat).
Te dwie starsze osoby, Symeon i Anna, prawe i pobożne, wyczulone na Boże natchnienia i służące Bogu, mogą stać się dobrym pretekstem do postawienia sobie pytania: na ile ja - jako osoba starsza wiekiem - rozpoznaję w moim życiu przychodzącego do mnie Jezusa i na ile jestem Jego świadkiem wobec najbliższych?
ks. Wojciech Michniewicz
Otwierany 123 razy
|
Źródło:
https://archibial.pl/
|
Autor: ks. Wojciech Michniewicz |