Opowiadania dla ducha   
Zagubiona owca
Dodano dnia 06.11.2019 21:22
Jestem owcą numer siedemdziesiąt dwa. Wiem to na pewno, gdyż taki numer namalowano farbą na moich plecach. Aby ułatwić liczenie owiec, pasterz wymalował każdej numer. W ten sposób dowiedziałam się, że jest nas sto. Setnym numerem jest owca, która wyróżnia się pychą z każdego kędziorka wełny. Myślę, że numer setny dostała tylko dlatego, że ma największe plecy.

Ja zaś jestem siedemdziesiątą drugą. Oznacza to, że kiedy stado wędruje, nie jestem ani pośród pierwszych, ani też pomiędzy ostatnimi. Jestem pośrodku, najzupełniej przeciętna.

Tak naprawdę jestem nikim. Wykorzystują mnie, jak inne: zabierają mi wełnę, mleko, a nawet jagnięta. Jestem zwierzęciem. Służę do produkcji i tyle. Nie jestem więcej warta niż kawałek płotu wokół naszej owczarni.

Tak naprawdę nikt na mnie nie zwraca uwagi.

Dlatego postanowiłam zniknąć. Odeszłam nocą. Zanim pasterz się zorientował, ja byłam już daleko.

Upajałam się wolnością i szczęściem. Podskakiwałam pośród skał, wyjadałam tylko najdelikatniejszą trawę, gdzie chciałam i kiedy chciałam. Piłam z potoków, kiedy miałam ochotę. Odpoczywałam w cieniu, kiedy chciałam. Wełna, mleko, jagniątka - wszystko będzie moje. Wreszcie czuję, że żyję!

Przez pierwsze noce jedynie gwiazdy czuwały nad moim snem. Po cóż potrzebny pasterz?

Ale któregoś wieczora usłyszałam skowyt wilka. Poczułam jego obecność, jego zapach, bezszelestny odgłos jego kroków. On był w pobliżu.

Wtuliłam się między skały. Nie zdołam uciec. Nie potrafię biegać. Oczy wilka błyszczą wyraźniej niż gwiazdy, już wysuwa długi język między białymi kłami. Za chwilę koniec.

Aż tu nagle... Dwie potężne dłonie wyciągają mnie z mojego nędznego schronienia: dwie potężne dłonie dobrze znanego mi człowieka.

Przyszedł pasterz! Przyszedł właśnie po mnie!

- Wracamy do domu. Brakowało mi ciebie, siedemdziesiątej drugiej!

 

 

 

Pewna dziewczyna skarżyła się, że nigdy jej nie kochano. W dzieciństwie zawsze miała wrażenie, że urodziła się przez przypadek, nie była dzieckiem wyczekiwanym, upragnionym. Rodzice rozmawiali tylko o bracie czy siostrze, nigdy o niej, jak gdyby jej nie było. Miała wrażenie, że zawsze była przeszkodą i nigdzie nie była mile widziana. Czuła się zatem, niczym piąte koło u wozu. Narzekała:

- Kiedy chodziłam do szkoły, wszyscy mieli przyjaciół, tylko nie ja. Miałam wrażenie, że żaden mężczyzna nigdy mnie nie pokocha.

Aż kiedyś... Zresztą posłuchajcie jej samej:

- Pewnego dnia wędrując po lesie usiadłam pod drzewem i w jednej chwili przyszło olśnienie: Przecież Bóg mnie kocha!

Być może my również czujemy się odrzuceni jak owa dziewczynka. Dotykają nas obojętne spojrzenia ludzi i mamy ochotę wykrzyczeć:

- Nie potrafię, nie jestem godna, nie jestem dobra. Bóg jednak zawsze powtarza:

- Ja kocham cię taką, jaką jesteś, i to właśnie ciebie dziś wybieram, właśnie ciebie z twoimi zranieniami, słabościami, niewiernością.

Wycisz się, nie zagłuszaj Boga narzekaniem, znajdź chwilę na słuchanie Boga. Zwyczajnie usiądź pod drzewem jak ta młoda kobieta, a z pewnością usłyszysz:

- Jesteś moim umiłowanym dzieckiem i nigdy cię nie opuszczę.

 

Otwierany 750 razy Źródło: https://adonai.pl/
Ocena   
  Zarejestruj / zaloguj się, aby oceniać
Komentarze   
Do tej pory nikt nie komentował
Twój komentarz   


Logowanie
Login
Hasło
Zakładanie konta
Wyróżnione teksty
Galeria naszego kościoła